wtorek, 11 czerwca 2013

Telemaniak

Smacznego, telewizorku

  Obejrzałem blok reklamowy na Comedy Central. Bolało. Kolejny argument, by nie włączać telewizora. Kiedyś myślałem, że osoby nie oglądające naszych czołowych kanałów typu słoneczko, czy elegancki błękit, deklarując całkowitą abstynencję projekcji na małym ekranie, szpanują, zadzierają nosa. Wiecie, coś w stylu: Hej stary, widziałeś ostatniego Wojewódzkiego? Nie, nie oglądam telewizji. Zawsze to szanowałem, lecz wyczuwałem nutkę ściemy. Niepotrzebnie. Byłem w błędzie, oni po prostu szybciej wydorośleli, zmądrzeli. Dziękuję wam za to, że wskazaliście mi drogę -  tak Adam, jesteś sztandarowym przykładem ;). Nadal lubię obejrzeć serial (stąd Comedy Central), ale wybieram świadomie. Żadnych programów, antenowych wypełniaczy. I wreszcie czuję się wolny. Nie, nie wiem kto wygrał, którąś tam edycję programu XYZ. Ba, nie mam pojęcia na jakim kanale go nadają i o co tam chodzi. Oczyszczające. Nagle okazało się też, że mam więcej czasu... Ale cóż, oglądając jakąkolwiek telewizję, choćby wypełnioną jedynie sitcomami, albo inną tendencyjną zawartością nie unikniesz jednego: Reklam. Nigdy nie mogłem zrozumieć, jak w tak dochodowej branży powstają takie gnioty. Dobrze opłacani ludzie, mający do dyspozycji wiedzę socjologiczną, popartą badaniami, itp. tworzą spoty nieciekawe i po prostu głupie. Dlaczego? Kiedyś miałem okazję spotkać kolesia, który pracował przy wymyślaniu nowych reklam. Przedstawił mi wizję kilku ludzi, siedzących w biurze przez 24 h, ćpających i pijących, by móc wymyślić coś nowego. Tym bardziej nie rozumiem, wszak tego rodzaju substancje, na płodność artystyczną i inwencję wpływają akurat pozytywnie ;). Czy chodzi jedynie o to, by wyświetlić logo i nazwę produktu, bez znaczenia w jakim kontekście? W takim razie dobry filmik by nie zaszkodził... I tu dochodzimy do clou mojej wypowiedzi, oraz powodu, dla którego ten wpis w ogóle powstał. Widziałem taką oto reklamę ( która zrobiła na mnie wrażenie (ale nie takie, jak zakładał autor, bo nawet nie wiem co to był za fundusz):

Widzimy trzydziestokilkuletniego mężczyznę, który przemieszcza się po domu, w tle komentarz: "W domu zdarza się wiele wypadków". Facet potyka się na czymś i następuje stop - klatka. Potem przenosimy się do jego miejsca pracy i lektor oznajmia coś w stylu: "W pracy również zdarzają się liczne wypadki". - Póki co - standard. A potem następuje mistrzostwo świata. Widzimy szczęśliwą rodzinkę 2 plus 1, rodzice uśmiechają się i patrzą na bawiącego się berbecia, a lektor radośnie oznajmia: "Za tylko złotówkę dziennie, w przypadku śmierci, twoja rodzina otrzyma 100 tysięcy złotych". Małżonkowie przytulają się, żona patrzy na męża z czułością, po czym z rozmarzeniem wyglądają przez okno. 
Genialne. Może żona już czeka na swoje pieniądze? Mąż, pogodzony z losem, czy jak? Brakuje tylko sceny śmierci. Mam taką wizję:
Mąż jedzie samochodem, trwa burza, widzimy jego marsowe oblicze... nagle traci panowanie nad kierownicą, auto wpada w poślizg. W tym momencie mężczyzna zaczyna się uśmiechać. Slow - motion i widzimy kierowcę samochodu nadjeżdżającego z naprzeciwka, również całego w skowronkach. Obaj równocześnie puszczają kierownice i dodają gazu. Dochodzi do zderzenia, samochody dachują, paskudny wypadek. W tle głos lektora: "Oni opłacali złotówkę dziennie". Z wraków wyczołgują się paskudnie zdeformowani mężczyźni, połamani, nadpaleni, martwi. Obaj uśmiechając się pozostałościami twarzy, przybijają piątkę, kikutami dłoni. Przesada? Przynajmniej ktoś by to zapamiętał... Swoją drogą, czy wpłacanie np. 3 złotych dziennie zapewni 300 tysięcy? I na koniec przebitka na obie rodziny martwych mężów. Razem na grillu, szczęśliwi. Kurtyna. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz