środa, 21 maja 2014

Dwa słowa o...

Polonizacji



    Jako nałogowy gracz kocham gry komputerowe. Niestety to prawda,  po 27 przygarbionych, okularnych wiosnach trzeba się ujawnić, wyjść z cienia. Uff... najgorsze już mamy za sobą, czytasz słowa człowieka, który swoje życie spędzi w 80% przed ekranem, z padem w dłoni i myszką na kolanach. Z racji silnej fascynacji elektroniczną rozrywką, bardzo nie lubię kiedy coś nie pozwala mi się cieszyć pełnoprawnym produktem. Zadrą w mym sercu nieodmiennie nazywam, pewien nieszczęsny proceder, zwany polonizacją. Nie mam nic przeciwko lokalizacji gier na dany rynek, pod warunkiem, że wykonane zostaną profesjonalnie. Te wykute w naszym ukochanym, nadwiślańskim państwie pukają w dno od spodu, stojąc na wysokim stołku. Kijem od szczotki. Oczywiście zdarzają się chlubne wyjątki - Sacrifice - genialny dubbing. Kultowe: "W świecie, który nigdy nie był mi domem" w wykonaniu głównego bohatera. Rewelacyjni, dowcipni i przerysowani bogowie - pełen profesjonalizm. Bard's Tale - człowiek legenda - Fronczewski + kompetentny Borys Szyc. Oba Baldury (śmietanka polskich aktorów, choć niektóre głosy nierówne). Icewind Dale - przeciętne tłumaczenie, taki sobie dubbing, jednak jeden tekst utkwił mi w pamięci. Przy wyborze głosu dla barda pojawia się taka oto kwestia, idealnie przeczytana: "Rzekł raz lisek do zająca... giń durniu!!" - Mistrzostwo. Zabawne i zaskakujące. Kilka głosów w Mass Effectach jeszcze daje radę, a tak... teatralne przegięcie, sztuczność, słabi lektorzy. Diablo 2, 3? Dramat.: "Witaj, nazywam się Jerhyn. Od jakiegoś czasu oblegają nas hordy zła, więc wybacz, ale nie zaproszę cię do pałacu" - wygłoszone beznamiętnym tonem używanym podczas herbatki w domu seniora. Zabójczo -  orgazmiczne: "Świetnie!!! Odczytałam runy na tym zwoju...". Doprawdy, zwierzchniczki Łotrzyc bardziej przerysować się nie dało. Starcraft 2 i jego niecka rozrodcza oraz rekietierzy Raynora to temat na osobny artykuł. Najbardziej boleśnie odczuwamy bajkowe dubbingi w erpegach. Często mocno filmowe, skoncentrowane wokół barwnych postaci, nie mogą atakować gracza niedopasowanymi, miernymi, przerysowanymi głosami. Słabe obie części Dragon age (Morrigan była ok) i to mimo udziału rewelacyjnego Jacka "Wiedźmina" Rozenka. Facet obsadza tam kilka ról... po kiego grzyba? Głos Jocoba z Mass Effecta - no błagam. Idealny narrator podczas emisji wieczorynki. Od Neverwinterów wciąż bolą mnie zęby. Poziom przedszkolnego teatrzyku. Cieszy to, że kupując w cyfrowej dystrybucji możemy wybrać interesującą nas edycję gry. Dlaczego jednak w pudełkowych wersjach często jesteśmy skazani na amatorszczyznę? Dobrze, że gracze nie znający angielskiego mogą się cieszyć wieloma tytułami, ale... jak mają docenić mierny, spaprany produkt? Przypomina mi się jeszcze drewniany Assassin's Creed. Wspomniany wcześniej Borys Szyc tym razem się nie popisał. Nie tylko on zresztą. Polonizacji unikam więc jak ognia i kiedy tylko jest to możliwe, sięgam po oryginalną wersję dubbingu. Niedawno jednak, ujrzałem światełko w tunelu. Nie przypilnowałem instalacji ostatniej części Tomb Raidera i odpaliłem tytuł z polskim dubbingiem. W pierwszej chwili chciałem odinstalować pliki i zacząć cały proces od nowa, jednak coś mi się przypomniało. Co mianowicie? Dużo dobrego słyszałem o Karolinie Gorczycy w roli Lary, postanowiłem więc zaryzykować, dać dziewczynie szansę. Nie zawiodłem się, jest naprawdę niezła. Do oryginału nadal startu nie ma, ale... polska Lara nie traci na wiarygodności. Daje radę. Pozostali aktorzy - różnie. Kilku klimatycznych, część zupełnie drętwo, ale przykład Gorczycy pokazuje, że można poważnie podejść do każdego przedsięwzięcia. Takich dubbingów nam potrzeba. Pamiętam jeszcze nie tak dawne czasy, gdy jedyną opcją było zakupienie pudełka z grą w sklepie, oczywiście tylko w wersji PL. Nienawidziłem tych dwóch literek. Dziękuję za cyfrową rewolucję i za tych nielicznych aktorów, którzy szanują nie tylko widza, ale i gracza, który przywiązuje dużą uwagę do przedstawionej historii i wiarygodności wirtualnego świata.

wtorek, 20 maja 2014

Raven's Cry

Hobby




    W czasie wolnym warto zadbać o zdrowie. Czeka nas więc nieco sportu, w towarzystwie licznych, rosnących jak grzyby po deszczu specjalistek od ćwiczeń. Mamy Chodakowską, Annę Lewandowską i kilka innych, zagranicznych pomagierek. W przypadku żony Roberta jestem w stanie zrozumieć ewentualny sukces przedsięwzięcia pod szyldem Healthy Plan by Ann - dziewczyna jest całkiem niczego sobie, trenuje karate, odżywia naszego najlepszego piłkarza bardzo skutecznie (kto widział klatę wspomnianego, ten wie o czym mówię ;)), jest też młoda i pełna energii. Co do Chodakowskiej - nie rozumiem fenomenu. Tak końskiej gęby nie mają nawet najbardziej końskie konie. Doprawdy nie ogarniam swym cztero - okim wzrokiem. Atletyczna sylwetka, słaba aparycja, skąd tak ogromna popularność? Może wiek? Mocniej wpływa na starsze kobiety? Poprzez brzydotę łatwiej się identyfikować? Czy naprawdę jakakolwiek Polka chciałaby tak wyglądać? Zapragnę konia - kupię kucyka. Dobrze, że są programy o zdrowiu, pokazujące jak ćwiczyć, ale naprawdę nie mamy lepszych trenerek? Warto też pamiętać, że od samego oglądania nie uzyskamy wymarzonej sylwetki (niestety - sprawdziłem). 
    Gdy już zadbamy o zdrowie fizyczne, czas na odrobinę relaksu dla duszy. Co jest najlepszą współczesną pożywką dla umysłu? Telewizja! Ciężko będzie zerwać z obecnym trendem, dlatego należy oswoić bestię. Jak? Wybierając program alternatywny. Zapraszam na Terran.pl. Albo na Twicha. Czeka na was telewizja inna niż wszystkie - dla graczy, ale i nie tylko. Lubicie oglądać sport? Polecam dać Ravenowi i spółce szansę. Można się wkręcić w oglądanie zmagań najlepszych graczy w Starcrafta 2. Maciej Polak - tak właśnie nazywa się mój ulubiony komentator, prowadzi od lat kilka ciekawych programów, traktujących o zmaganiach e - sportowców. Jako były pro - gamer posiada naprawdę rozległą wiedzę i chęć przekazania jej cząstki widzom. Zapomnijcie o bramkach, golach, przyłożeniach, koszach, spalonych, poprzeczkach, home runach, blokach, faulach. Otwórzcie się na szybkie ekspansje, świetne mikrowanie, przewagę ekonomiczną, przemakrowanie... Przekonacie się, że sportowe emocje można przeżyć w zaskakujących okolicznościach. Szybkie zmiany taktyk, zróżnicowane strategie, emocje do samego końca. To po prostu trzeba zobaczyć. Po raz kolejny okazuje się, że niezależnie od dziedziny, jej potencjalnej popularności, o poziomie widowiska decyduje pasja ludzi związanych z danym przedsięwzięciem. Jeśli macie dosyć kopaniny w wykonaniu naszych reprezentantów, akurat skończył się odcinek ulubionego serialu, a Ibisz ma dziś wolne... dajcie szansę Terran.pl - Nie pożałujecie. 

wtorek, 13 maja 2014

Kreseczka nad Ó

Komedia




    Telewizor ustawiony na tvn 24 stanowił główne tło dla mojej po - pracowej, domowej krzątaniny. Pojawia się zapowiedź Kropki nad I. Nutka zaciekawienia podąża żwawo po pięciolinii. Zasiadłem przed odbiornikiem. Gośćmi klasycznie są ludzie obdarzeni skrajnymi, względem przeciwnej opcji, poglądami, z wrogich obozów. Pan i Pani. Temat przewodni? Oczywiście kobieta z brodą, czyli Thomas Neuwirth, zwycięzca Eurowizji. Nie przypuszczałem, że czas poświęcony na program o zabarwieniu silnie politycznym będzie niezwykle owocny, a sam program okaże się czterogwiazdkową komedią. Przytoczę najlepsze fragmenty, naprawdę warto.  Na wstępnie jednak dwa słowa na temat "afery" spod znaku nowego wcielenia Jezusa w sukience. Nie rozumiem ani ogromnej fali niechęci i oburzenia, ani zachwytów nad kontrowersyjnym wykonaniem. Prywatnie nie podoba mi się taki wizerunek sceniczny, do tego raczej słaby głos i patetyczna, nędzna piosenka. Szkoda, że wygrała właśnie ta propozycja. Nie podobało mi się również pod względem estetycznym. Częściowo namalowana broda na facecie ubranym w sukienkę? To nie dla mnie. Dostrzegam pewną analogię między dzisiejszą sytuacją, a opiniami na temat popowo - tanecznej płyty Chylińskiej. Podniecano się zmianą w wyglądzie piosenkarki, ociepleniem klimatu, wesołymi piosenkami, zapominając, że płyta jest... słaba. Po prostu. Zupełnie jak w przypadku uosobienia przerostu formy nad treścią - brodatego Austriaka. Tyle ode mnie. A oto best of dzisiejszej Kropki nad I.
Pani: - Niepokojące, oburzające jest to, że promowane są nienormalne wzorce w Europie.
Pan: -  Eurowizja kreuje wzorce? Naprawdę? Przecież to tylko kiczowaty i raczej słaby konkurs wokalny.
Olejnik: - Już kilkanaście lat temu wygrał Izraelczyk - transwestyta. Jakoś wtedy nie byli Państwo oburzeni -(tak, prawda in your face!)
Pani: - A ten Izrealczyk miał brodę? - (Padłem. Broda to zło!)
Pan: - Broda? To naprawdę o ten zarost chodzi?
Pani: - Tak, bo to męski atrybut stojący w sprzeczności z kobiecymi. - (Żelazna logika.)
Pani: - Takie osoby jak Conchita doprowadzą do utrwalenia się zafałszowanego obrazu płci z rodzaju Gender.
Pan: - Zauważyła Pani wysyp kobiet z brodą na ulicach? - (Mistrz ciętej riposty)
Pani: - Nie, ale tak będzie już niebawem! - (Jasne, już nadchodzą. Są wszędzie! Z dnia na dzień zamienimy się w kobiety z brodą. No może poza mną, wszak zarostu mi poskąpiono. Wzorzec piękna zmienia się na naszych oczach ;0)
Pan i Olejnik: - Śmiech.
Pani: - W godzinach szczytu na głównym Polskim kanale takie rzeczy... - (Taak. Bo KAŻDY to oglądał.)
I na koniec Olejnik: - Spodziewałam się, że raczej podobieństwo Wursta do Jezusa wzbudzi kontrowersje a nie jego broda.
Generalnie mocno zaściankowa baba z dzisiejszego gościa. Dorabiamy ideologię tam gdzie ktoś buduje karierę na kontrowersyjnym wyglądzie. Nie podoba mi się ani jedno ani drugie. Natomiast lubię się pośmiać i za to dziękuję brodatym kobietom... 

niedziela, 11 maja 2014

Z cyklu: Nie rozumiem...

Żenada po Polsku




   Oglądałem wczoraj Voice of Poland. Tak, wstydzę się, mam świadomość ogólnej żenady polskiej telewizji. Sam często wyśmiewam ten czy inny program, ale... lubię słuchać jak ludzie śpiewają - takie zboczenie. Zawsze też znajdzie się jakiś świr - uczestnik, do którego pałam zaplanowaną przez producentów sympatią. Cóż jestem konsumentem z krwi i kości, często ulegam komercyjnym widowiskom, trudno, człowiek musi mieć swoje słabostki. Wracając do meritum... Zdaję sobie sprawę z ogromnych kosztów podobnego przedsięwzięcia, rozumiem sztuczność doboru uczestników, sterowanie na wczesnych etapach wynikami. Cóż, sponsor inwestuje pieniądze chcąc zarobić. Uczciwie postawiona sprawa. Nie lubię jednak nadmiernego ogłupiania widzów. Powiem więcej - nie rozumiem mechaniki stojącej za tzw. lokowaniem produktu. Nie wierzę w jego skuteczność. Ewentualnie w ograniczonym, stonowanym zakresie. Na przykład akcja filmu/programu telewizyjnego się toczy, a bohater pije napój danego producenta. Albo morderca patroszy ofiarę, a na stole stoją płatki danej firmy, itp. W skuteczność takowych rozwiązań gotów jestem uwierzyć. Jest w tym pewna namiastka wiarygodności, przecież każdy korzysta z produktów różnych producentów (wspomniany nóż mordercy też został przez kogoś ometkowany), nie przeszkadza mi skonkretyzowane tło. Akceptuję fakt, iż znakiem naszych czasów jest wszechobecna reklama. Jeśli zachowamy pozory umiaru, mogę przeżyć w takich realiach bez odczuwania nadmiernego bólu zębów. To co widziałem wczoraj, podczas emisji programu, odbyło długą podróż od głupoty, poprzez żenadę, przekroczyło punkt, w którym głupota staje się śmieszna, następnie ustanowiło nową granicę porażki. Daleko wczorajszemu lokowaniu produktu do wspomnianych wyżej akceptowalnych reklamowych manipulacji. Cóż tak mnie poruszyło? The Voice wkroczył w fazę, w której uczestnicy rywalizują w grupach po trzy osoby. Odpada jedna osoba w obrębie każdej trójkątnej komórki, wokaliści śpiewają po kolei, następnie ogłoszenie wyników potem następna trójka.. Przed występami każdej z grup emitowany jest krótki materiał filmowy z przygotowań. Nagle smutna muzyczka w tle. Jedna z uczestniczek poważnym tonem, siląc się na ukazanie głębokich emocji, zaczyna mówić:
- Poczułam straszny ból. Bałam się, że nie dam rady, a czekała mnie kolejna próba przed występem na żywo. 
Myślę sobie - Niezły pech, szpital ją pewnie czeka, biedna dziewczyna - straciła swoją szansę. Nie martwcie się, dziewczyna kontynuuje:
- Pomyślałam, że potrzebują najlepszego, skutecznego rozwiązania.
Wtedy zrozumiałem. Jednak nie chciałem przyjąć owego zrozumienia, ugościć w swoim umyśle. To zbyt głupie - dodałem. Nie dla wszystkich najwyraźniej...
Dziewczyna sięgnęła do torebki i wyjęła z niej... Ibuprom Max. W tym przypadku to bardziej Max Żenady.
Panie producencie mam poważne wątpliwości czy istnieje jakakolwiek grupa docelowa, do której trafi podobna subtelność spod znaku słonia w składzie porcelany. Naprawdę nie dało się mniej żenująco, SUBTELNIEJ? Denerwuje mnie, że ludzie dysponujący sporymi pieniędzmi, czasem antenowym często okazują się średnio rozgarniętymi głupcami( nie chce mi się wierzyć, że robią takie spoty tylko po to by utrwalać w pamięci widzów samą nazwę produktu - strata pieniędzy). Jeśli ktoś lubi słabe reklamy,  polecam również odcinek Klanu, w którym dwójka bohaterów przygotowuje kurczaka na obiad. Nie pytajcie skąd to wiem - wytłumaczę się klasycznie - przechodziłem koło jakiegoś parterowego mieszkania, gdzie akurat włączony był odbiornik, nastawiony na TVP 1. Noga uwięzła mi między płytami chodnikowymi więc obejrzałem fragment serialu czekając na straż pożarną... a był to fragment pod wieloma względami kluczowy (3/4 odcinka polega na zachwalaniu jakiejś saszetki z gotowymi przyprawami). Reklamodawco... czekamy na więcej!

środa, 7 maja 2014

Rozsądek umiera pierwszy

Następnie umiera człowiek




    Kolejny karambol, rozjechany pieszy, zderzenie z tramwajem, korki. Często zastanawiałem się jak to jest, że oglądamy w telewizji raporty policyjne, statystyki wypadkowe, ostrzeżenia skierowane do kierowców oraz pieszych, a i tak liczba zdarzeń niepożądanych na drogach bynajmniej nie maleje. Dostaje się też rowerzystom i co ciekawe ponad 60% wypadków z udziałem molestujących pedały nie jest ich winą. Marna pociecha dla resztek zdrapywanego z jezdni cyklisty. Użyłem czasu przeszłego w swych rozważaniach nie bez powodu. Dziś naocznie przekonałem się dlaczego tak jest. Już się nie zastanawiam, powodem licznych wypadków jest głupota na elementarnym poziomie. Podczas przesiadki z jednego tramwaju do drugiego, na przystanku Kino Femina poczyniłem bolesną obserwację. I ręce mi opadły. Ujrzałem wnętrza przejeżdżających samochodów oraz ich krótkowzrocznych kierowców. Samochód pierwszy: Łysy facet koło pięćdziesiątki - czyta opartą o kierownicę gazetę od czasu do czasu, od niechcenia zerkając na drogę. Zaraz za nim taksówkarz - teoretycznie doświadczony kierowca. A cóż widzimy? Komórka w łapie, przy uchu, ględzi, jedzie chyba z pamięci. Kręcę głową, załamany, tylko po to by dostrzec trzeci samochód. Kobieta - papieros w łapsku, pali w najlepsze. Jest nadzieja, że szybko się przekręci. Byle nie podczas jazdy proszę. Dramat. Gdyby kogoś potrącili, jeszcze mieliby pretensje, że nie uważał. Wlazł jak głupi pod koła uważnych, rzetelnych kierowców. Zbrodniarz! Swoją drogą, mam radę dla policjantów. Weźcie notes, druczek z mandatami i zapraszam na Kino Femina. Można zapisać ze dwie ryzy papieru. Zaproście kolegów, będzie premia. Na owym skrzyżowaniu zresztą zaobserwować można jeszcze jedno wkurzające zjawisko. Jest ono w pełni uniwersalne i adaptuje się do wszystkich przejść dla pieszych. Kierowcy dopuszczają się ciekawego procederu. Zapominają  zatrzymać samochód. Cwaniaczą, próbując przemknąć po zebrze, utykają na środku przejścia. Potem nerwowe ruchy, próbują się wycofać - często bezskutecznie. Wprowadźmy zasadę: Jeśli takowy wpakuje się na zebrę i tam zostanie - pieszy może poskakać po masce, przebić opony - dla przykładu. Prowadzenie samochodu to ogromna odpowiedzialność. Nie każdy powinien to robić, nie każdy się nadaje. Błagam, zrezygnujcie, zapraszam do komunikacji miejskiej, tam przeżyjecie naprawdę wspaniałe chwile. Ginących w głupi sposób na drogach w okolicach dnia Wszystkich Świętych jeszcze potrafię zrozumieć. Tak zatęsknili do swoich nieżyjących bliskich, że postanowili do nich dołączyć. Naprawdę nie mam nic przeciwko samo - eliminującej się głupocie, ale nie kosztem postronnych obywateli. Palcie w domu, czytajcie gazety wszędzie tylko nie za kółkiem, a telefony posiadają zestawy słuchawkowe. Chcecie popełnić samobójstwo? Są lepsze i mniej absorbujące otoczenie sposoby. Skorzystajcie z nich. Nie mam ochoty towarzyszyć wam na mulistej drodze do wyimaginowanego piekła. W zamian mogę pożyczyć sznur i zawiązać pętlę...