piątek, 27 listopada 2015

Maraton dziennikarski

Trenujcie biegi!



    Nowa, wspaniała władza, niesie ze sobą mityczną dobrą zmianę. Oprócz kilku drogich i nieosiągalnych obietnic, których realizacji wcale nie chcę, wojny o trybunał konstytucyjny i nocne akcje tylko dla dorosłych, obóz władzy postanowił zadbać o dobrą kondycję dziennikarzy. Ze szczególnym uwzględnieniem stacji niebieskich 24. Doprawdy prawe to i sprawiedliwe, wszak w zdrowym ciele zdrowy duch, a parlamentarzyści powinni dbać o ogrom niemądrego społeczeństwa. Aktywizować, przewodzić, wspierać. Dziękujemy. Tak oto minister Nie - kultury, niejaki Krzysztof Mieszkowski, mimo zacnego wieku, zmusza dziennikarzy do biegu po prostym, oraz w górę i w dół schodów, aż do sejmowej szatni. Wytrwały, choć najwyraźniej sił zabrakło, gdyż minister nie dał rady wyartykułować odpowiedzi na zadawane po drodze pytania młodej dziennikarki. Czyżby nie chodziło o topniejące siły? Przedstawicielka złych, prywatnych mediów, do tego młoda, ładna kobieta. Zgroza, uciekam, niech pobiega! Dla zachowania urody? Na koniec pościgu przedstawicielka TVN 24 zadała wspaniałe, znaczące pytanie:
- Będzie Pan tak milczał przez cztery lata?
    Odpowiedź nie padła. Choć niestety minister nie wytrwał w postanowieniu i zabrał głos w sprawie pewnego spektaklu, co właściwie tłumaczy czemu uciekał przed pytaniami. Rozumiem, każdy może się wyrwać na początku urzędowania, popełnić błąd, dać się sprowokować, ale po jaką cholerę brnąć w nieomylność? To wstyd przyznać, że się człowiek pospieszył zakazując, nieskutecznie zresztą, wystawienia sztuki w teatrze w oparciu o zapowiedzi, samemu nie oglądając rzeczonego przedstawienia? Ba, wystarczyło posłać kogoś ze swoich ludzi, coby obejrzał rzekome bezeceństwa. Do tego atak na dziennikarkę i całą TVP, słabe. Minister kultury niekulturalny, niezbyt to dobrze wygląda wizerunkowo.  
    Bardziej jednak martwi mnie powstanie niepokojącego terminu "dobra narodowego", czy też interesu obywateli, na który obecnie PIS się powołuje. Nie wiadomo jak rozumieć owo dobro i kto miałby je zdefiniować. Pojawiają się głosy mówiące, że prawo jest ważne, ale liczy się przede wszystkim dobra zmiana. Niepokojący, ideowy bełkot. Zanadto się nam obóz władzy rozhulał, mam wrażenie, że już nie potrzebują zmieniać konstytucji, po prostu będą ją ignorować. Szkoda tylko, że w tak dosadnym i nieładnym stylu. Poziom debaty publicznej drastycznie się obniża, arogancja władzy sięga wyższego poziomu, niż gdy mieliśmy do czynienia pod koniec rządów PO. Powstaje zespół zajmujący się monitorowaniem stron internetowych, w celu ukrócenia języka nienawiści. Zaczynam się bać. Obóz rządzący zapomniał o drugiej połowie społeczeństwa, które to nie dało wszechwładzy Prawym i Sprawiedliwym. Co z moimi prawami? Dajcie mi spokój, pozwólcie chodzić do teatru na co chcę. Cała nadzieja w trybunale konstytucyjnym, trzymam więc kciuki za pomyślność przyszłych posiedzeń. A póki co, wracam na bieżnię, trenować. Kto wie, czy kiedyś nie będę gonić za pewnym ministrem, z pomidorem w ręku...   

niedziela, 1 listopada 2015

Urzekła mnie twoja historia

Okiem nastolatka



   Ostatnimi czasy zmniejszyła się intensywność moich podróży komunikacją miejską. Po pierwsze mam boleśnie blisko do pracy, co wiąże się z ambitnym planem docierania do roboty za pośrednictwem miejskich rowerów. Po drugie, z powodu ścisku, staram się jak najwięcej podróżować na piechotę. Przypominam sobie dzięki temu stare dobre czasy, gdy mieszkałem w niewielkim miasteczku. Na skutek zawirowań uczuciowych powróciłem zresztą do Pruszkowa na niecały miesiąc, co pozbawiło mnie wątpliwej przyjemności jazdy warszawskimi środkami lokomocji. Wróciłem jednak do słodkiej stolicy i od razu bóstwo ZTM obdarzyło mnie absurdalną historią. Oto ona.

   Z moją wybranką jedziemy sobie spokojnie metrem, a ja jak zwykle podsłuchuję okolicznych pasażerów. Dwóch późnych nastolatków rozmawia o... mięsie mielonym. Po prawdzie to najpierw jeden z nich nucił fałszywie jakąś melodię, a drugi go uciszał. Potem uchylili rąbka tajemnicy i wpuścili mnie do świata absurdu.  

- Stary, a wiesz, że Aga do mnie wysłała wiadomość?
- Taa?
- No swoje zdjęcie z mięsem mielonym i podpis: "Ostatnio śni mi się mięso mielone, ciekawe co to znaczy?" (Też mnie to zaciekawiło... od tej pory przysłuchiwałem się uważniej... Dygresja: Ciekawe jak wygląda takie zdjęcie z mięsem mielonym? W jakiej postaci występuje mięso? Jako kotlet trzymany w ręku? Spoczywający w tle na talerzu? Aga z pudełkiem plastikowym w ręku, pod pachą? A może z mięsem w zębach, czy twarzą pokrytą mięsem? Czy to jest zdjęcie pornograficzne, nagie ciało opisywanej Agi wysmarowane mielonym? Jak się pozuje do podobnego zdjęcia? Myślę, że nie nadążam za nastolatkami...) 
- Stary, a o co jej chodziło? (To jest cholernie dobre pytanie)
- Pamiętasz jak byliśmy w Krakowie? Jedliśmy tam spaghetti z mięsem mielonym. No i poszedłem do sklepu, kupiłem mięso, a potem szedłem z nim w ręku całą drogę. Spotkałem Agę w monopolowym i daję jej mięso ze słowami: "Weź i potrzymaj moje mięso". (Nie wiem jak wam, ale mnie to wyjaśnienie nie przekonuje... Doszedłem do tego, że oboje z dziewczyną po prostu miło wspominają wspólny wypad, jeśli jest jakieś głębsze wytłumaczenie - nie dostrzegam go.)
Po chwili nastolatek opowiedział też wspaniały dowcip:
- No i chodzimy sobie z Agą po Krakowie i nagle widzimy rondo. Ona pyta: "Co to za rondo?" A ja jej na to: "Rondo de Gaulle'a"( Nie dość, że to w ogóle nie jest śmieszne, nie zasługuje nawet na status betono - suchara. Chłopak jednak uznał, że warto się owym dowcipem pochwalić zarówno z kolegą jak i pozostałymi współpasażerami.)

   Najgorsze, że nadal nie wiem co to znaczy, że Adze śni się mięso mielone... Myślę, że mamy do czynienia z nowym powiedzeniem w stylu: "Kiedy piekło zamarznie". Wyobrażam sobie takie oto zdanie: "Cholera, Adzie śni się mięso mielone, będzie ulewa!". Prawdopodobnie nigdy nie poznam prawdziwego znaczenia. Odkryłem natomiast, że płaszczyzna porozumienia z nastolatkami nieubłaganie się zaciera. Do następnego razu, odchodzę smażyć kotlety. Spróbuję namówić dziewczynę na rozbieraną sesję w towarzystwie ziemniaków i surówki... mniam!