Na kogo zagłosować?
WoJOWnicy:
Należę do tej grupy osób, które wiedzą, że JOW-y to jednomandatowe okręgi wyborcze, wysłuchałem kilka razy uproszczonego tłumaczenia telewizyjnych gadających głów z czym to się je, ale nadal nie rozumiem znaczenia owej ordynacji wyborczej. Istnieją w Wielkiej Brytanii (co może się niedługo zmienić), mamy JOWy w senacie, nie jest to więc nowy pomysł i nigdy nie słyszałem do czego dobrego to doprowadzi. Ba, Platforma umieściła ewentualne JOW-y w jednym z programów! W jaki pozytywny sposób zmiana ordynacji wyborczej wpłynie na politykę i na kraj w ogóle? Słyszeliście chwalącego merytorycznie to rozwiązanie JOW-owca? Jakiegoś eksperta? Główna zaleta Kukiza jest jednocześnie jego największą wadą. Zapytany co zamierza osiągnąć odpowiada, nim pytanie zawiśnie w powietrzu:
- Jow. Jow,jow,jow. JOW!
Zmiana dla samej zmiany, bez wytłumaczenia społeczeństwu o co chodzi nie ma sensu. Prostota i konkretny cel nie jest w tym przypadku cnotą. Zapytany wczoraj przez dziennikarza o plany na przyszłość, Kukiz, odpowiedział:
- Jak mam mówić o problemach, strategii dopóki nie zmienimy ordynacji wyborczej? Najpierw JOW-y, bez tego nie da się nic zrobić.
Z jednej strony, wygodna odpowiedź - trudno będzie go za coś rozliczyć, z drugiej kompletnie nieodpowiedzialna. Muzyk dopuszcza tylko jedną wersję prawdy, do tego nie proponuje (nazywając programy kłamstwem) żadnych konkretnych scenariuszy i działań naprawczych. W jaki sposób jego stowarzyszenie, które notabene nie istnieje, ma zarządzać krajem? Powiedział: "Zaufajcie mi". A ja pytam: dlaczego? Co masz do zaproponowania? Co po JOW-ach? Niebo stanie się bardziej niebieskie, a Polska urośnie w siłę? Mam jeszcze jeden zgryz. Najpierw Kukiz ogłosił, że nie ma miejsca w jego ruchu dla ludzi będących przeciw JOW-om (co jest w istocie logiczne), a potem zdradził, że zaproponuje miejsce na liście parlamentarnej Korwinowi i Madzi Ogórek. Gdy dziennikarz wytknął mu ową nieścisłość (Korwin ostatnio zadeklarował, że będzie odradzał zmianę ordynacji, a SLD nigdy projektu nie popierało), lider hipotetycznego ugrupowania stwierdził, że nie rozumie pytania. Już trochę mniej sprytnie. WoJOWnicy doprowadzili mnie do tego, że chyba nie pójdę zagłosować w referendum ws. JOW-ów. Z dwóch powodów, pierwszy jest w pełni niepoważny, osobisty i dziecinny: Na przekór Kukizowi. Nie chcę przyłożyć ręki do działań fanatycznych ideowców. Nie podoba mi się styl uprawianej przez muzyka polityki i pragnę pokazać mu mentalny palec, wymierzony prosto w czoło. Paradoks polega na tym, że postępując według przedstawionego planu, częściowo skorzystam z jego utytłanych, przysłowiowych buciorów. Trudno, mogę z tym żyć. Drugi powód jest już w pełni sensowny i zdecydowanie dojrzalszy: Nie mam kompetencji, by ocenić jaka ordynacja będzie najlepsza i czy ta zmiana do czegokolwiek dobrego nas zaprowadzi. To naprawdę takie proste. Nie mam wiedzy, nie wiem, więc się nie wypowiem. Niektóre sprawy nie nadają się do referendum. Nie w takiej uproszczonej formie. Należało najpierw uruchomić jakąś kampanię społeczną, zainicjować dyskusję, wyjaśnić opinii publicznej o co chodzi, jakie mogą być oczekiwane skutki nowej ordynacji wyborczej. A nie zaczynać od wideł, wrzasku i krzyku. Jak powiedział jeden dziennikarz ws. obniżenia wieku emerytalnego i pytania o to w referendum:
- Polacy na pewno zgodzą się na 60 lat. Gdyby ich zapytać o 55, też by się zgodzili.
Ano właśnie, nie o wszystkim można zdecydować na mocy referendum, bo skąd wtedy weźmiemy pieniądze na emerytury?
Werdykt (jakie są szanse, że zagłosuję):
Wielkie, ordynarne i stanowcze: Nie. Nie ma najmniejszej szansy abym zagłosował na WoJOWników. Odradzam.