poniedziałek, 22 czerwca 2015

Szukam Wiedźmina

Dobrze zapłacę



   Daleki jestem od stwierdzenia, że bliżej nam, jako społeczeństwu, do śmierci od ostrza srebrnego, przeznaczonego dla potworów, mamy jednak pośród swoich gros jednostek przegniłych, gorszych od topielca, cmentarnej baby, czy biesa. Coraz częściej powątpiewam w skuteczność milicji obywatelskiej, do której to w wyobraźni przynależę (Niestety tylko w świecie fantazji, nazbyt jestem wycofany w sytuacjach zaistniałych). Wątpliwość ta zrodziła się, gdy zrozumiałem, że brakuje nam jaj i środków do podjęcia walki z potworami w ludzkiej skórze. Nie posiadamy odpowiedniego doświadczenia, zaprawienia w bojach. Nie przeszliśmy próby traw, szermierka leży i kwiczy, a i charakteru oraz odwagi często braknie w kluczowym momencie. Straży miejskiej, tudzież policji nie zdążymy zawezwać nim oberwiemy w gębę. Albo od razu ukrytym ostrzem między żebra. Dlatego, mimo, iż wiedźmini zwykli jeno mary mordować, zwracam się z niniejszym ogłoszeniem ku niedocenianej braci dwóch mieczy, coby zrobili wyjątek i kilku ludzi usiekli. Ne dalej jak wczoraj, w towarzystwie białogłowej będąc, naraziłem swe oczy na widok nieprzystający do cywilizowanej mieściny. Mężczyzna upojony alkoholem oddał mocz na ogrodzenie prowadzące do mojego podwórka. Bez skrępowania, na widoku publicznym, po czym wznowił proceder zakłócania ciszy, wespół z odurzonym kompanem, nic sobie nie robiąc z potępiających spojrzeń. Słowa nagany uwięzły w gardle na widok stanu owych indywiduów oraz postawy sugerującej poszukiwanie zaczepki. Białogłowa, bardziej skora do zdecydowanej reakcji nie zdawała sobie sprawy, że to ja będę musiał zginąć w nadchodzącej potyczce, zapewniając kobiecinie niezbędny czas na ucieczkę. Minęliśmy więc, jedynie omiatając krytycznym spojrzeniem owych niebezpiecznych oprychów, tylko po to by tuż za rogiem, na schodach, wpaść w łapska kolejnych dwóch pijaczków. Siedzące na schodach zawalidrogi były w trakcie zaśmiecania okolicznego terenu butelkami i resztkami strawionego pożywienia, toteż postanowiliśmy zareagować. Jako, że nam życie miłe i nie posiadamy odpowiedniej broni oraz nie będąc pod wpływem pomocnych eliksirów, ograniczyliśmy się do ataku werbalnego. Po krótkiej sprzeczce weszliśmy do klatki schodowej i zaszyliśmy się w mieszkaniu. Jak zwykle po fakcie wyobrażałem sobie co należało zrobić i jak pokiereszować łotrów z podwórka. Niestety, jestem mistrzu, potencjalny wiedźminie - czytelniku, jedynie przerośniętym mieszczuchem, którego nie wychowała ulica, który nie stoczył żadnej poważnej bitki w swoim życiu i nie dorobił się groźnych blizn odstraszających potwory w ludzkiej skórze. Dlatego jeszcze raz apeluję, błagam i zaklinam, o pomoc prosząc szanownych wiedźminów, przyjmijcie niniejsze zlecenie na Boba Sikawkę, jego wiernego kompana Mam Kosę W Kieszeni oraz braci Zawalidrogów herbu Śmietnisko. Sowicie wynagrodzę, a i premia się znajdzie, gdy oprychów spotka los szczególnie okrutny. Jestem skłonny zapłacić po 50 orenów za głowę, wysokość ewentualnej premii do uzgodnienia. O szczegóły wypytujcie Panowie przy placu Politechniki u kupca korzennego Albrechta Kosstrota z Nilfgaardu. 

Niech wielkie słońce oświeca wam drogę,
Albrecht Kosstrot. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz