Uchylne okno na przyszłość
Znów podróż bez uśmiechu. Za pieniądze, wydane na złowrogą kartę miejską. Jadę tramwajem, nieubłaganie zbliżając się do Złotych Tarasów. Wagon zatłoczony, poranek, ludzie mocno smutni i śpiący. Ja w stanie porannej, rześkiej bryzy, obserwuję. Tramwaj zwalnia, przerywa podróż na przystanku. Otwierają się drzwi. Wtedy to usłyszałem. Głos Boga, dualistyczny, złożony z dwóch barw. Schodząc na ziemię: Para męskich głosów, basowe, mięsiste. A oto treść, która zaatakowała moje uszy:
- TRAMWAJ NUMER 33. KIERUNEK KIELECKA.
Był to głos odtworzony z głośników na przystanku. Mocno, jak z porządnego zestawu 5.1. Szok. To naprawdę działa. Najlepiej zareagował około 20 - letni chłopak stojący z kolegą przy drzwiach:
- O kurwa... czegoś takiego jeszcze nie widziałem.
W tej sekundzie banan na mojej twarzy zmienił się w szeroki uśmiech Jokera. Zacząłem się przysłuchiwać rozmowie dwóch kolegów. Mój ulubieniec opowiedział niewiarygodną anegdotkę:
- Stary, to jeszcze nic. Ostatnio jechałem pociągiem. Przesiadałem się do innego, więc przez jakiś czas stałem na peronie. Nie uwierzysz co się stało... Z głośników ktoś zapowiedział pociąg.
Niby normalna rzecz, prawda? Głos, mówiący kiedy i jaki pociąg przyjedzie. Podający PODSTAWOWE informacje. Ale w tym kraju, w obecnym stanie posiadania podobne zdarzenia to święto i SF. Podoba mi się w ludziach ten pierwiastek absurdu. Pozwala zachować zdrowe zmysły względem chorej rzeczywistości. Porażające jak wiele jeszcze trzeba poprawić w codziennym życiu, byśmy zbliżyli się do normalności. Takie zdarzenia raz po raz uzmysławiają mi w jakim kraju żyję. W sumie to dobry znak, że wokół nas kontrast między nowoczesnymi rozwiązaniami, a prowizoryczną żenadą się pogłębia. Oznacza to, że coś się dzieje. Wysiadłem z tramwaju i pomiędzy rozgrzebanym, wiecznie nieskończonym Rondem ONZ, dostrzegłem kolejny przebłysk jutra - podświetlane diodami słupki, uniemożliwiające samochodom wjazd na chodnik. Mała rzecz a cieszy. Szkoda tylko, że wciąż brakuje pomysłu, chęci i zasobów, by wszystkie sprawy publiczne poukładać jak należy. Ale takie dni jak ten dzisiejszy pozwalają mieć nadzieję, że codziennie budzę się w coraz lepszym miejscu. Szkoda tylko, że często od jednego przełomu do drugiego mija tyle czasu, że to co już naprawiono, ulega uszkodzeniu zębem czasu. Ale cóż, entropii nikt nie powstrzyma...