środa, 25 lutego 2015

Oko na... Słowo pisane

Kroki na szlaku




    Pomiędzy oglądaniem psychodelicznych reklam, narzekaniu na korporacyjny los, pławieniem się w głupocie okolicznej i zagranicznej, zdarza mi się sięgnąć po tzw. dobrą książkę. Cokolwiek to znaczy. Zwróciliście uwagę, jak często ludzie opowiadający o swoich zainteresowaniach podkreślają, że lubią czytać "dobrą książkę"? Ciekawe czy istnieje jakaś sensowna definicja tejże. Nie zdziwiłbym się, gdybyśmy odkryli, że jest to po prostu tytuł konkretnej pozycji z dziedziny literatury. To naprawdę obciach przyznać, że czytamy książki? Musimy dodać niewiele znaczący przedrostek "dobrą"? Czyżby chodziło o jakiś atest? Stempel tajnej loży aprobującej tylko wybrane pozycje? Poproszę o publikację listy dobrych książek i test z wiedzy, konieczny, aby dołączyć do grupy "dobrych" czytelników. Dzisiejsze wirtualne słowa dotyczyć będą dwóch serii opowiadań z dziedziny fantastyki. Nie mogę zagwarantować, że pozycje wchodzące w skład owych serii posiadają certyfikat loży. Oglądałem każdy egzemplarz od okładki do okładki, kartka po kartce, słowo po słowie, lecz niestety nie znalazłem żadnego znaku. Może wy wiecie czego szukać? 
    Serie, o których mowa wspaniale się uzupełniają. Mamy "Rakietowe szlaki", zbierające na swych kartach słowa tworzące opowiadania z przeszłości, umieszczone tam przez znanych i ciekawych autorów tworzących kilkadziesiąt lat temu. Kawałek historii i rzut oka na niesamowicie trafne wizje przyszłości autorów fantastyki sprzed kilku dekad. Drugi cykl zaś, zatytułowany "Kroki w nieznane" stanowi zbiór współczesnych opowiadań autorów fantastyki. Warto pochłaniać książki z obu wydawnictw naprzemiennie, aby podkreślić wrażenie różnorodności. Ja jestem zachwycony, choć do niedawna nie byłem fanem krótkiej formy pisarskiej, preferując obszerne powieści. Dodam, że zmagałem się również z urazem psychicznym związanym z fantastyką. Byłem owładnięty stereotypem, stanowiącym, że historie z dziedziny fantastyki to nudne podróże rakietą z punktu "a" do punktu "b" i okazjonalne prucie z blastera. Lata zajęło mi, by oswoić się z tym wspaniałym gatunkiem, a przecież bez opamiętania zaczytywałem się w kolejnych tomiszczach książek z pod znaku fantasy. Żyłem w głębokim, silnym i spektakularnym błędzie. 
    Co mnie poruszyło najbardziej w owych cyklach? Najważniejszy punkt wspólny. Są niezwykle równe. Precyzyjne. Każdy kolejny tom zawiera interesujące i po prostu dobre opowiadania. Tak, tak, podejrzewam, że każde z osobna posiada atest tajnej loży czytelniczej! Jeśli ciekawi was co może stać się z nami po śmierci, jak wyglądać może piekło, albo w jaki sposób reklama będzie manipulować konsumentem - zapraszam do lektury! Snajperzy strzelający ładunkiem zawierającym potrzebę zjedzenia frytek na ulicy pełnej sprzedawców tychże? Proszę bardzo! Profesor fizyki, który spotkał latającego człowieka - oszalał? A może da się wszystko wytłumaczyć naukowo? Próbowaliście kiedyś czytać przestrzenie pomiędzy literami w książkach? Czyżby znajdował się tam osobny, prawdziwy przekaz? Planeta, na której w miejskim ratuszu znajdują się guziki śmierci przypisane do poszczególnych urzędników. Jeśli nie podoba wam się ich sposób pracy, wystarczy kilka ruchów palca wskazującego i... kara ostateczna wymierzona. Takich fałszywych utopii i zaskakująco realistycznych wizji post - apokaliptycznych rzeczywistości, znajdziemy w obu cyklach bardzo wiele. 
    Oderwijcie się czasem od otaczającej rzeczywistości, nędznej roboty, braku pieniędzy i przeżyjcie emocjonalną podróż po nieznanym i fantastycznym świecie wykreowanym przez wspaniałych pisarzy. Odrzućcie stereotyp o głupich historyjkach, bajeczkach dla dzieci, zagryźcie zęby i wsiadajcie śmiało! Ja kupiłem bilet i nie zamierzam wysiadać z tego pociągu do ostatniej stacji... 

poniedziałek, 9 lutego 2015

Mgnienie Zachodu

Głupota egzotyczna



    Wiemy już, że zidiocenie lokalne jest łatwiejsze do przełknięcia ponieważ je znamy - trzymając oswojone w klatce, karmiąc je regularnie, uzyskujemy stabilizację i pewną przewidywalność,.Głupota rodzima rzadko potrafi zaskoczyć, zapędzić w kozi róg. Często wręcz oczekujemy nadejścia przejawów tejże, przyjmując bezpieczną, skuteczną postawę obronną. Dostajemy po pysku, ale przynajmniej jawnie i część ciosów bezpiecznie zbijamy gardą pesymistycznych oczekiwań. Zwracałem już uwagę, że trudniej jest zmierzyć się z głupotą importowaną, zaszczepioną wraz z nadejściem amerykańskiego snu. Otworzyliśmy granicę na normalność, produkty konsumpcyjne, kulturowe tzw. "Zachodu", niestety w pakiecie otrzymaliśmy też paczkowaną, wystandaryzowaną głupotę najwyższego sortu. Programy telewizyjne na licencji, łopatologiczne ostrzeżenia na plastikowych opakowaniach, celebrytów. To tylko kilka pomniejszych przykładów. 
    Dziś chciałbym się przyjrzeć modzie na głupie kawały. Zidiociałe filmiki rozpowszechniane w internecie. Robienie sobie krzywdy na różne sposoby, stopniowo naśladowane w polskim wycinku internetu. Zjadanie dziwnych rzeczy, budzenie ludzi pierdzeniem, wylewanie sobie zimnej wody na głowę pod płaszczykiem dobroczynności, O takich filmikach mówię. "Śmiechu warte" pozbawione klimatycznej przaśności, oparte na wieloletnich wzorcach amerykańskiej głupoty, zwielokrotnione nieudolnością polskich naśladowców, smutne widowisko o wątpliwym zabarwieniu komicznym - oto efekt końcowy. Obciach i kilometr mułu. A nadchodzi nowa fala - w Stanach ostatnio popularny stał się trolling podczas streamów z rozgrywki (przekaz na żywo zmagań nadającego z grą komputerową). Widzowie podziwiają filmiki z rozgrywki, aż tu nagle do mieszkania wbiegają z hukiem i w chmurze wirujących, po rozbiciu drzwi, drzazg, oddziały specjalne policji. Z wyciągniętymi giwerami, celując z broni palnej do dzieci i reszty domowników. Z całym inwentarzem w stylu: "na ziemię" i "nie ruszać się!" A zszokowany vloger, bloger, czy po prostu gracz, dzielący się swoją pasją, dostaje zawału i zastyga w permanentnym szoku i niedowierzaniu. Sam nie wiem co jest głupsze i bardziej niepokojące. Policja, która bez rozeznania ładuje się z butami w życie zwyczajnych obywateli, czy bezmyślny, internetowy gówniarz, pozbawiony wyobraźni, pozwalającej dostrzec szereg negatywnych konsekwencji swoich działań. Wystarczy donieść policji o jakichś wyimaginowanych przewinach, a ta gotowa jest profilaktycznie najechać spokojnych mieszkańców. Podejrzewam, że na polskim gruncie uzyskalibyśmy problem odwrotny. Filmiki, na których po przedstawieniu szeregu dowodów na zbrodniczą działalność danego obywatela, który na antenie dopuszcza się dręczenia porwanej kobiety, obserwujemy pukających do drzwi policjantów, którzy, po uchyleniu drzwi przez okrutnego gospodarza zadawaliby pytanie w stylu:
- Podobno Pan torturuje kobietę na oczach widzów! Czy to prawda?
Na co podejrzany odpowiedziałby:
- Nie, no skąd, to tylko film słychać.
Sąsiedzi dodaliby:
- No widziałem jakąś związaną kobietę ciągniętą siłą do mieszkania, ale myślałem, że to żarty. Zresztą obiad mi się przypalał!
Policjanci grzecznie przeprosiliby gospodarza i poszli na kebab. Parkując na miejscu dla inwalidów. Po śmierci kobiety dowiedzielibyśmy się, że nic nie mogli zrobić, bo nie było dowodów, a funkcjonariusze odczuwali głód i zabrakło paliwa. Reszta oddziału w tym czasie pilnowała rzekomo niepalnej tęczy. Mam nadzieję, że polski trolling nigdy nie osiągnie tak groźnego poziomu. A co do policji... nadgorliwość i zaniechanie są równie niebezpieczne. Czas kończyć, właśnie ładuje się kolejny filmik, na którym sześć osób w jednym momencie dostaje zawału po tym jak służby BORu profilaktycznie zdetonowały bombę w salonie domu starców. Podobno jeden ze staruszków nie lubi serka wiejskiego, a jak wiemy, pewien ważny budynek znajduje się na ulicy Wiejskiej. To nie może być przypadek!