niedziela, 11 maja 2014

Z cyklu: Nie rozumiem...

Żenada po Polsku




   Oglądałem wczoraj Voice of Poland. Tak, wstydzę się, mam świadomość ogólnej żenady polskiej telewizji. Sam często wyśmiewam ten czy inny program, ale... lubię słuchać jak ludzie śpiewają - takie zboczenie. Zawsze też znajdzie się jakiś świr - uczestnik, do którego pałam zaplanowaną przez producentów sympatią. Cóż jestem konsumentem z krwi i kości, często ulegam komercyjnym widowiskom, trudno, człowiek musi mieć swoje słabostki. Wracając do meritum... Zdaję sobie sprawę z ogromnych kosztów podobnego przedsięwzięcia, rozumiem sztuczność doboru uczestników, sterowanie na wczesnych etapach wynikami. Cóż, sponsor inwestuje pieniądze chcąc zarobić. Uczciwie postawiona sprawa. Nie lubię jednak nadmiernego ogłupiania widzów. Powiem więcej - nie rozumiem mechaniki stojącej za tzw. lokowaniem produktu. Nie wierzę w jego skuteczność. Ewentualnie w ograniczonym, stonowanym zakresie. Na przykład akcja filmu/programu telewizyjnego się toczy, a bohater pije napój danego producenta. Albo morderca patroszy ofiarę, a na stole stoją płatki danej firmy, itp. W skuteczność takowych rozwiązań gotów jestem uwierzyć. Jest w tym pewna namiastka wiarygodności, przecież każdy korzysta z produktów różnych producentów (wspomniany nóż mordercy też został przez kogoś ometkowany), nie przeszkadza mi skonkretyzowane tło. Akceptuję fakt, iż znakiem naszych czasów jest wszechobecna reklama. Jeśli zachowamy pozory umiaru, mogę przeżyć w takich realiach bez odczuwania nadmiernego bólu zębów. To co widziałem wczoraj, podczas emisji programu, odbyło długą podróż od głupoty, poprzez żenadę, przekroczyło punkt, w którym głupota staje się śmieszna, następnie ustanowiło nową granicę porażki. Daleko wczorajszemu lokowaniu produktu do wspomnianych wyżej akceptowalnych reklamowych manipulacji. Cóż tak mnie poruszyło? The Voice wkroczył w fazę, w której uczestnicy rywalizują w grupach po trzy osoby. Odpada jedna osoba w obrębie każdej trójkątnej komórki, wokaliści śpiewają po kolei, następnie ogłoszenie wyników potem następna trójka.. Przed występami każdej z grup emitowany jest krótki materiał filmowy z przygotowań. Nagle smutna muzyczka w tle. Jedna z uczestniczek poważnym tonem, siląc się na ukazanie głębokich emocji, zaczyna mówić:
- Poczułam straszny ból. Bałam się, że nie dam rady, a czekała mnie kolejna próba przed występem na żywo. 
Myślę sobie - Niezły pech, szpital ją pewnie czeka, biedna dziewczyna - straciła swoją szansę. Nie martwcie się, dziewczyna kontynuuje:
- Pomyślałam, że potrzebują najlepszego, skutecznego rozwiązania.
Wtedy zrozumiałem. Jednak nie chciałem przyjąć owego zrozumienia, ugościć w swoim umyśle. To zbyt głupie - dodałem. Nie dla wszystkich najwyraźniej...
Dziewczyna sięgnęła do torebki i wyjęła z niej... Ibuprom Max. W tym przypadku to bardziej Max Żenady.
Panie producencie mam poważne wątpliwości czy istnieje jakakolwiek grupa docelowa, do której trafi podobna subtelność spod znaku słonia w składzie porcelany. Naprawdę nie dało się mniej żenująco, SUBTELNIEJ? Denerwuje mnie, że ludzie dysponujący sporymi pieniędzmi, czasem antenowym często okazują się średnio rozgarniętymi głupcami( nie chce mi się wierzyć, że robią takie spoty tylko po to by utrwalać w pamięci widzów samą nazwę produktu - strata pieniędzy). Jeśli ktoś lubi słabe reklamy,  polecam również odcinek Klanu, w którym dwójka bohaterów przygotowuje kurczaka na obiad. Nie pytajcie skąd to wiem - wytłumaczę się klasycznie - przechodziłem koło jakiegoś parterowego mieszkania, gdzie akurat włączony był odbiornik, nastawiony na TVP 1. Noga uwięzła mi między płytami chodnikowymi więc obejrzałem fragment serialu czekając na straż pożarną... a był to fragment pod wieloma względami kluczowy (3/4 odcinka polega na zachwalaniu jakiejś saszetki z gotowymi przyprawami). Reklamodawco... czekamy na więcej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz