poniedziałek, 17 czerwca 2013

Cztery wesela i...

Pogrzeb

  Wkroczyłem w odpowiedni wiek, by móc obserwować liczne śluby moich szkolnych koleżanek i kolegów. Przede wszystkim szczerze im gratuluję i życzę szczęścia na nowej drodze życia. Jednocześnie dopada mnie refleksja nad własnym. Nie wyobrażam sobie siebie w pododnej sytuacji, to spore zobowiązanie i pewien szczególny rodzaj kajdan ;). Nagromadzenie przemarszów po ślubnym kobiercu skłania mnie jednak do myślenia o... pogrzebie. Miałem okazję uczestniczyć w kilku, o obrządku silnie katolickim i muszę wam powiedzieć, że nie spełniają swojej roli. Całość jest raczej napuszona i kłopotliwa. Dla rodziny to przeżycie bolesne i osobiste, a osoby postronne są tam absolutnie zbędne. Czułem się jak idiota w obu rolach. Może należałoby rodzielić owo wydarzenie? Albo w ogóle nie "spraszać" znajomych. Dlatego, jesli dany mi będzie czas, chciałbym własny pogrzeb zaplanować. Uczynić wydarzeniem zgoła odmiennym od tych, w których uczestniczyłem do tej pory. Rodzina powinna pożegnać zmarłego w dowolny, wybrany przez siebie sposób. A dla znajomych mam inną propozycję...
  Wyobraźmy sobie grilla, pod gołym niebem, albo wśród namiotów, tudzież daszków, jeśli budżet będzie zbyt napięty. Dla każdego kiełbasy pod dostatkiem, piwo, a i może karkówka by się znalazła. Jakaś niewielka scena, projektor wyświetlający zdjęcia ze wspólnych spotkań denata oraz zgromadzonych. Zaproszenia napisane w pierwszej osobie, żartobliwe w stylu:
- Mam zaszczyt zaprosić na własny pogrzeb. Nie przegap okazji!
Z głośników sączy się ulubiona muzyka, wszystko udekorowane na wesoło - połączenie Halloween z dyskotekowym kiczem. Do tego konferansjer (tylko nie Ibisz... może jego syn?) plus odtworzona przemowa, nagrana przeze mnie, jeszcze przed zgonem. Tańce, swawole i radość. Wolałbym pozostawić uczucie szczęścia u ludzi, którym nie byłem obojętny. Chciałbym uczestniczyć w podobnym pogrzebie, dlatego coś w tym stylu chętnie zaoferuję na własnym. Wszak ów obrządek jest dla żywych. Umarłym  żal i smutek zebranych raczej nie poprawi humoru, a pozostawienie po sobie kilku uśmiechniętych twarzy, warte jest zachodu. Poza tym, jeśli wierzyć katolikom, śmierć jest czymś radosnym, bo trafiamy prosto do nieba, łącząc się z Bogiem. Całkiem miła perspektywa, prawda? W ogóle zaplanowanie własnego pogrzebu, to niezły sposób, by oswoić się ze śmiercią. Polecam. Może, gdy uda mi się z własnym, stworzę precedens, który pozwoli innym uczynić z pogrzebu całkiem znośne wydarzenie. Coś wartego wspomnień. Czemu też nie uczynić owej imprezy cykliczną? Zróbmy poprawiny, w rocznicę pogrzebu dajmy na to. Znów zaproszenia w formie pierwszoosobowej + kiełbaski i grill. Przecież za rok nadal będę martwy! Każda okazja do świętowania jest dobra. Żyć nie umierać, no chyba, że to już się stało... niech wtedy chociaż żyją inni, zamiast pogrążać się w żalu. Zapraszam więc wszystkich zainteresowanych na swój pogrzeb, jednocześnie mając nadzieję, że nieprędko będę was gościł w charakterze gospodarza. Przyjdziecie?
  

5 komentarzy:

  1. Ostatnio ochroniarz mnie pyta przed wejście do sklepu... (fakt wnosiłem torebke pełną różnych rzeczy do środka) czy deklaruje Pan coś przed wejściem? na to mu odpowiedziałem... TAK! KOCHAM PANA! wyobrażasz sobie minę tego słupa:)?

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne. Super tekst :D. Cóż, czasem ludzie wypowiadają się dość... niejasno :). Całe nasze życie, Marek, to before party ;).

    OdpowiedzUsuń
  3. Głupi jesteś:) Jak chcesz to Ci puszczę na pogrzebie Highway to hell":) o ile jako starsza, nie legnę pierwsza
    Kosa vel Marta

    OdpowiedzUsuń
  4. Tam od razu głupi ;). Kto nie lubi grilla? ;).

    OdpowiedzUsuń