piątek, 14 czerwca 2013

Gdzie mieszkają dzikie stwory?

Bliżej niż myślisz!

  Zastanawiałem się często skąd pochodzą wredne typy, buractwo i tym podobne indywidua. Czy istnieje jakieś szczególne miejsce, środowisko, które ich wychowuje. Swoista wylęgarnia. Jakkolwiek pytanie pozostanie otwarte po wsze czasy, odkryłem jedną ze smutnych prawd. Są bliżej niż myślałem... Jeden z przyczółków, całkiem pokaźny, mam tuż nad głową. Blok, w którym mieszkam jest pełen ludzkich potworów. Dowód? Dam nawet dwa. Oto co znalazłem na drzwiach klatki schodowej:
  Dobrze wiedzieć z kim mamy do czynienia. Szczególnie wyrzucanie jedzenia zwraca uwagę. Pewnie moi szlachetni sąsiedzi przybyli z ulicy i teraz dokarmiają swoich kolegów, którzy jeszcze nie zdobyli mieszkań? Przykre, wiedzieć, że nie ma do kogo skoczyć po cukier. Chyba, że pójdę pod balkony, może akurat coś skapnie ;). Sprawa notki nie umarła śmiercią naturalną, oto co kilka dni temu odkryłem na tej samej klatce schodowej:
Autor tej notki jest mistrzem. Warto próbować piętnować podobne zachowania. A i dzięki informacjom zawartym w tym tekście wiem, że nie należy się zbytnio wychylać przez balkon. A już na pewno nie patrząc w niebo...

2 komentarze:

  1. Was przynajmniej uprzedzają o bydle w okolicy.
    My przez jakieś trzy miesiące w zeszłym roku użeraliśmy z indywiduum, które podrzucało na naszą wycieraczkę puste plastikowe butelki. Wychodząc z domu (często kilka razy dziennie) natykaliśmy się na taki podarek. Próbowaliśmy bezskutecznie dojść do tego, który z sąsiadów wykazywał się taką finezją, ale nie dało rady. Niemniej musiał to być ktoś nieludzko zdeterminowany - nie dość, że wychlewał kilkanaście litrów gazowanych napojów dziennie, to jeszcze chciało mu się uprawiać spacery na nasze piętro o każdej porze dnia i nocy, żeby owe butelki zutylizować (może nie miał kosza we własnym mieszkaniu?).
    Innym razem schodząc po schodach natknęłam się na 2 starsze panie, które z determinacją wysypywały pod czyjeś mieszkanie śmieci. Z dyskusji wynikało, że znalazły je w windzie i uznały, że właściciel owego mieszkania na pewno je tam zostawił, bo na takiego wygląda (doskonały system sąd/kara, right?).
    Zawsze myślałam, że na Pradze jesteśmy szczególnie narażeni na takie zachowania, ale udowadniasz, że niekoniecznie ;)

    (O)Kot.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż kiedyś samosądy były na porządku dziennym. Problem w tym, że rzadko można udowodnić pomad wszelką wątpliwość kto jet winien. Mieszkając na Pradze to i tak się ciesz, że na butelkach się skończyło ;).

    OdpowiedzUsuń