wtorek, 11 czerwca 2013

Pies przewodnik

Jak żyć?

  Zdarzają się nam także pocieszni klienci, takich chcesz od razu przytulić, pogłaskać po główce. Niby sympatycznie pomóc dzieciom we mgle, tylko... no właśnie... To są dorośli ludzie. Bardzo często przychodzi klient z pytaniem:  
- Czy jest może płyta XY (wstawcie co chcecie) ? 
Odpowiadam: 
- Nie, niestety w naszej sieci ta płyta jest niedostępna. 
Na razie wszystko przebiega normalnie, prawda? I tu następuje zakrzywienie rzeczywistości, bo klient (z wyrazem zdziwienia w czystej, dziecięcej postaci) mówi:
- To co ja mam teraz zrobić?
W tym momencie gotuje mi się czaszka, mam ochotę parsknąć śmiechem. Nie wiem, czy potraktować to pytanie filozoficznie? A może dosłownie? W odpowiedzi winienem chyba podać zestaw dostępnych opcji. Bardzo proszę:
- To koniec, przegrał Pan.
- A co Pan potrafi?
- Może teraz Pan sobie pójdzie?
- Proszę jeszcze raz zadać to pytanie, może odpowiem inaczej?
- To teraz jest pan głęboko w d...
- Nie wiem, proszę Pana. Może spróbować w innym sklepie. Za trudne? O przepraszam...
I takich przykładów można mnożyć setki, jeśli nie tysiące. Ludzie są absolutnie zszokowani konkretną, przeczącą odpowiedzią. Nie mieści im się w głowie, że życie jest trochę bardziej złożone. Pójdźmy dalej, jak taka osoba w ogóle funkcjonuje? Wstaje taki rano, wzorem Miauczyńskiego z "Dnia świra", patrzy w sufit i pyta:
- To co ja mam teraz zrobić?
Albo jego żona (wariant optymistyczny, może jest taka sama?) pyta: 
- Kochanie, masz ochotę na kawę, albo herbatę?
- Tak, chętnie, może kawę.
- Oj, skończyła się.
- To co ja mam teraz zrobić?
Żebyście widzieli ich miny, kiedy to mówią - poezja. I nie są to rzadkie sytuacje, często niańczymy podobnych smutasów. Idzie taki po pożyczkę do banku, pracownik, po zweryfikowaniu zdolności kredytowej, oznajmia:
- Niestety, nie mogę udzielić Panu pożyczki.
- To co ja mam teraz zrobić?
Są też inne odmiany zagubionych, nazwijmy ich negatorami. Pytają o konkretną rzecz, niech tym razem będzie to film XYZ. 
Klient: Jest może film XYZ?
Pracownik (po sprawdzeniu w katalogu):
- Nie, przykro mi, nie ma. Nie nie da się też go niestety zamówić, nie widnieje także na półce w żadnym z pozostałych sklepów w naszej sieci.
Klient reaguje po mistrzowsku - wcale. Stoi i patrzy. Czeka. Na co? Aż świat równoległy odmieni całą tę sytuację? Na to, że pracownik powie, że żartował? Na błąd Matrixa? Żadne tam dziękuję, czy zwykłe -  aha. Jakby ktoś wyciągnął wtyczkę. I co z takim począć? Tego nie wiem, ale przyszła mi do głowy najlepsza z możliwych odpowiedzi na pytanie: To co ja mam teraz zrobić? 
Oto ona: 
- Pomyśl. 

2 komentarze: