czwartek, 13 czerwca 2013

Franek Smuda, czyli raczej się nie uda...

Prawie jak trener

  Zostałem pognębiony. Przez los, dziennikarzy i przede wszystkim - Bogusława Cupiała (Właściciel Wisły Kraków). Zatrudnienie Franciszka Smudy na stanowisku trenera Białej Gwiazdy jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe. To człowiek, który przygotowywał naszych kopaczy do finałów Euro 2012, z jakim skutkiem wszyscy widzieliśmy. Przez ponad dwa lata nie zbudował drużyny. Z uporem maniaka powtarzał: "To ja jestem trenerem, wiem co robię". Uwierzyłem. Byłem jednym z tych co przymykali oko na pewne niedociągnięcia, sposób bycia, kontakt z mediami i wyniki sportowe. Teraz widzę, że dałem się ponieść mrzonkom. Nie wiedział co robi. Legenda Franza umarła. Po klęsce na Euro 2012, nasz selekcjoner otrzymał posadę trenera w drugiej Bundeslidze. Pewnie słyszeli, że Franz Smuda czyni cuda. Cóż, rzeczywistość okazała się bardzo brutalna. Drużyna spadła do trzeciej ligi, a nasz bohater rzucił kilka słów o słabych zawodnikach, z którymi pracował. Cóż, to również nie świadczy zbyt dobrze o jego warsztacie, czy klasie. Facet, który od trzech lat jest na równi pochyłej, ma odbudować krakowski zespół. Cupiał zwariował, albo przespał ostatnie kilka lat. Ba, nawet ponad dekadę, gdyż od tego czasu finansuje drużynę spod Wawelu. Pięknie, tyle, że zamiast inwestować w szkółki piłkarskie, stadion i infrastrukturę, topi miliony w doraźnych projektach. Nie ma cierpliwości, a bez niej nie będzie sukcesów. Zwolnił Engela, gdy temu zabrakło jedynie kilku minut do awansu do upragnionej ligi mistrzów. Podobnie uczynił z Robertem Maaskantem... Trenerowi trzeba dać czas, wolną rękę. Wprowadzanie chaosu do funkcjonowania klubu to nie najlepszy pomysł. Wracając do chwili obecnej - dobrze, że postanowiono odświeżyć drużynę, postawić na młodych, wychowanków i zbudować coś od nowa. Problem w tym, że nie ma skąd wziąć rzeczonych wychowanków, skoro w Krakowie cierpią na brak własnej szkółki, a młodzi zawodnicy, o których mowa mają w większości po 22 - 23 lata. W normalnej rzeczywistości graliby już od kilku lat w najwyższych klasach rozgrywkowych, gdyby mieli odpowiednie umiejętności (Najwyraźniej - nie mają). Sytuacja nie do pozazdroszczenia. Ostatnio czytałem wywiad z ojcem Stolarskiego (niedoświadczony, bodaj 19 letni obrońca Wisły), który powiedział, że paradoksalnie słabość i kryzys dzisiejszej Wisły, pozwoliły jego synowi zadebiutować w pierwszej drużynie. To ma być selekcja? Dostajemy w dupę, gramy źle, to może hmm... kogo tam jeszcze mamy? O jest jakiś młokos, dam go do składu, gorzej nie będzie. A potem ktoś się chwali, że talent odkrył. Potrzeba kryzysu, by się opamiętać? Żenada. I do tego całego bałaganu sprowadzamy Smudę. Żeby posprzątał, zbudował drużynę. Człowieka, który nie dokonuje zmian podczas spotkań i stawia na jedną, podstawową jedenastkę. Zero elastyczności, upartość i wybieranie najstarszych zawodników. To już lepiej zostawić Kulawika, będzie zabawniej (te jego wąsy) i taniej. Do tego mam wrażenie, że Smuda nie znajdzie wspólnego języka z odmłodzoną szatnią. Oschły, surowy dziadek, którego autorytet przepadł gdzieś pomiędzy Euro, a Niemcami, kontra świeży narybek, który nie słyszał o sukcesach Franza sprzed lat. Parafrazując słowa tragicznego hymnu Polaków na Euro: Cieszy się Smuda, może wygrać się uda. Obym się mylił, ale nie wróżę sukcesów w najbliższym czasie. Ale w czym problem, wszak po pół roku znów zmienimy trenera i zaczniemy wszystko od zera - Pan Cupiał to bogaty człowiek, może rozdawać pieniądze. Szkoda tylko, że nie zna się na futbolu. Kogo ja chcę oszukać? I tak gdy przyjdzie co do czego będę zaciskał kciuki i wierzył, coraz bardziej bezpodstawnie, w sukces. Oby tylko nie okazało się, że niebawem będę ostatnim kibicem Wisły Kraków w tym kraju, a sukcesem będzie utrzymanie zespołu... w drugiej lidze.

2 komentarze: