poniedziałek, 22 lipca 2013

Zew przeszłości

Klasyka


   Choć jestem zdeklarowanym graczem z krwi i kości, komputer otrzymałem dość późno. Miałem wtedy chyba z 11 - 12 lat. Wcześniej korzystałem z podróbek Nintendo, dostępnych na każdym bazarku. Dziesiątki kardridży, w tym złota piątka, czwórka, kultowe 168 in 1, te klimaty. Poprzednie generacje konsol, w tym kultowe Playstation i Playstation 2 mi umknęły. Często słuchałem wielu zachwytów moich kolegów na temat owych maszynek do grania, zawsze jednak miałem na uwadze, że ich dobre wrażenia, mogą być wypaczone przez miłe wspomnienia z dzieciństwa. Obecnie, dzięki uprzejmości niejakiego Marka K., mam okazję przekonać się na własnej skórze, co ma do zaoferowania konsola Playstation 2.

Tak wygląda jeszcze w pudełku...
   Po wyjęciu z pudełka zaskakuje rozmiarami. Jest cieniutka i niewielka. Spodziewałem się jakiegoś krzywego, brzydkiego molocha, tym czasem design i rozmiary, zdecydowanie na plus. Zaskoczył mnie też absolutny brak jakiegokolwiek menu. Od razu, po wybraniu ustawień odbiornika, przechodzimy do gry.  

Jeszcze tylko ustawmy częstotliwość odświeżania...

   I do boju! A oto jaki zbiorek wpadł w moje ręce:


   Swoją przygodę z konsolą Sony rozpocząłem od legendarnego Shadow of the Colossus. Miałem raczej wygórowane oczekiwania, więc zasiadłem do gry, z ryzykiem głębokiego rozczarowania czekającym na progu. Obawy okazały się bezpodstawne. Wsiąkłem na wiele godzin we wspaniały, minimalistyczny, oniryczny świat. Ta gra to poezja. Wspaniałe, ekscytujące pojedynki z przeciwnikami rozmiarów solidnego budynku, przeplatane wycieczką krajobrazową po przepięknie zaprojektowanych pustkowiach. Całość podlana nastrojowymi dźwiękami przyrody, robi piorunujące wrażenie. Fakt, że trzeba znaleźć odpowiedni sposób na każdego przeciwnika, oraz wspaniałe projekty antagonistów, sprawiają, że mimo niskich rozdzielczości i wielu lat na karku, produkcja zachwyca grafiką i angażującym gameplayem. Gorąco polecam.
   Już uruchomienie pierwszej z kultowych produkcji, sprawiło, że Ps2 skradła mi serce. Od tej pory nie będę się dziwił, że nowe gry nadal pojawiają się również w wersjach na wspomnianą konsolę. I pomyśleć, że przede mną jeszcze połowa Shadow of the Colossus, a potem pozostałe produkcje. Nie będę wypowiadał frazesów w stylu: "Ee... kiedyś to były gry z duszą, artystyczne, a dziś same tasiemce", ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że dawniej tworzono gry z silniejszą, czystszą pasją. Więcej możemy wyczuć radości ze stworzenia czegoś nowego, chęć zarobku ginie pod natłokiem zalet owych produkcji. Częściej podejmowano ryzyko innowacji, bo... zysk był mniejszy. Mam nadzieję, że inicjatywy typu Kickstarter, pomogą przywrócić nieco radości z tworzenia gier. A teraz wracam do Shadow of the Colossus, przede mną ósmy gigant, ponoć najtrudniejszy...

2 komentarze:

  1. Po obrazku widzę, że jedne z najzacniejszych produkcji dostałeś do pogrania ;)

    Ach, pamiętam te zarwane noce nad ps2, jedynie pegasus potrafił mnie podobnie wciągnąć :D no i WoW...

    OdpowiedzUsuń
  2. Mistrzostwo :D. I te kardridże, na których nagrane było coś innego niż głosiła okładka :D. Fajnie, tak odkrywać starocie :D.

    OdpowiedzUsuń