poniedziałek, 15 lipca 2013

Światełko w tunelu

Powiew świeżości 



  Wiele padło z mych ust, słów krytyki pod adresem klientów. Można by wysnuć wniosek, iż nie spotykamy się nigdy z uprzejmością ze strony odwiedzających. Nic bardziej mylnego. Są ludzie na poziomie, o adekwatnych reakcjach na sytuacje. Ba, czasem to my moglibyśmy się od nich wiele nauczyć w zakresie relacji klient - sprzedawca. Uśmiechnięci, uprzejmi, z poczuciem humoru, wdzięczni za pomoc. Tak, tacy też u nas kupują. Szkoda tylko, że... To w większości obcokrajowcy. Smutne. Ale i budujące, że gdzieś tam, poza granicami naszego kraju, jest świat zamieszkany przez bardziej sympatycznych, oświeconych ludzi. Jasne, można powiedzieć, że wszędzie czai się buractwo, a do Polski przyjeżdżają głównie bogaci i dobrze usytuowani. Tyle, że to nie do końca prawda. Turystę z tak zwanego zachodu Europy, stać na podróżowanie, nawet gdy nie jest finansowym potentatem. Zresztą status, czy pieniądze, nie gwarantują, że jako człowiek funkcjonujący w społeczeństwie, reprezentujemy wysoki poziom. Czyżby funkcjonowały jakieś służby selekcyjne na granicach tych państw? Kompleksowo prześwietlają każdego obywatela, chcącego odwiedzić Europę środkowo - wschodnią? O witam, Pan nie umie się zachować, przykro mi. Pozostają wczasy w kraju. Zapraszamy za rok, po kursie człowieczeństwa. A może po prostu statystycznie wyższy poziom życia nauczył ludzi myśleć? Bez względu na przyczyny, efekt jest taki, że wypadamy blado na tle naszych braci, Europejczyków. Fakt, pracując w danym w kraju (w tym przypadku - Polska) spotykamy bardziej kompleksowy obraz społeczeństwa. Miejscowych, oraz podróżujących. Może zawsze, ci oblatywacze, turyści, są na automatycznie wyższym poziomie kultury, niż lokalni mieszkańcy? Czyżby w krajach Europy zachodniej, gdybyśmy w charakterze podróżnika, odwiedzili ich, zastalibyśmy podobną bandę indywiduów, jak w Polsce? Może zachodni turyści uciekają przed buractwem do innych krajów? Wątpię. Myślę, że po prostu (jeszcze?) nie dogoniliśmy normalności. Długa droga przed nami, ale jest nadzieja. Uprzejmy obcokrajowiec, stanowi wzór pożądanych zachowań, przebłysk jutra, do którego powinniśmy dążyć w przestrzeni publicznej. Osobnym przypadkiem ją Japończycy. Przerażają mnie. Kocham ich, jednocześnie nie potrafię pojąć bezmiaru uprzejmości, którą chyba mają w żyłach, zamiast krwi. Są pełni godności i szacunku. Przynajmniej ci, których miałem przyjemność spotkać. Opiszę pewien szczególny przypadek, który zapamiętam do końca życia. Do punktu informacyjnego podchodzi Japończyk. Z kamerą w dłoni, a jakże. Po kilku migowych wymianach, okazało się, że raczej nie zna angielskiego, że lubi się uśmiechać i, że wyraźnie oczekuje, iż za nim pójdę. Lekko speszony, podążyłem za moim azjatyckim klientem. Zaprowadził mnie do półki z muzyką klasyczną. Pokazał jakąś płytę na półce. Wodząc wzrokiem za jego palcem, natrafiłem na wskazany album. Oczywiście Chopin. Podaję mu krążek, dodając:
- You wanna buy this?
Lecz ów Japończyk nie przyjął płyty, tylko wskazał na mnie. Zupełnie nie rozumiałem o co mu chodzi. Stałem jak głupi. A on najpierw wskazał na album Chopina, potem na mnie. Skłonił się kilka razy i powiedział:
- Thank You.
Zmroziło mnie. Ten człowiek, dziękował jakiemuś chłystkowi ze sklepu, za to, że w jego narodzie przyszedł na świat wielki kompozytor. Uwielbiany zresztą ponoć w Japonii. Ten poziom jest dla mnie niedostępny. Mistrz. Cesarz uprzejmości. Pozytywny wariat. To nie koniec. Wyciągnął do mnie rękę, uścisnął dłoń, jeszcze raz podziękował, po czym odsunął się kilka metrów i ... włączył kamerę. Pokazał płytę, potem mnie i zaczął kręcić film. A ja? Stałem jak kołek, prezentując album Chopina, szczerząc się do kamery. Gdy w końcu wyłączył kamerę, podszedł, ponownie podziękował, skłonił się i poszedł. Nawet nie wiem czy coś kupił. Stałem jeszcze długo pod klasyką, w szoku. Swoją drogą, wyobrażam sobie jakąś japońską rodzinę, która ogląda filmy z wyjazdu swojego krewniaka. Podczas obiadu, jakiś gigantyczny, cztero - oki białas, uśmiecha się jak idiota i trzyma płytę w dłoniach. takie rzeczy tylko w Japonii! Muszę ich kiedyś odwiedzić...

2 komentarze:

  1. Szkoda, że nie oddał Ci rodowego miecza samurajskiego w podzięce :D

    OdpowiedzUsuń