czwartek, 6 lutego 2014

Od Nieudacznika dla Czytelnika na szóstkę!

Kotara w górę!



  Dla ułatwienia, jako, że mamy już kilka fragmentów, poniżej linki do poszczególnych części, będzie łatwiej z chronologią ;). Kontynuujemy scenariusz.
2. http://okiemnieudacznika.blogspot.com/2014/02/kontynuujemy-opowiastke.html

Scena VI.

Dom na wzgórzu, noc, kolejna burza. Błyskawice smagają niebo, deszcz z furią zacina w okiennice. Ponownie do środka dostajemy się przez taras. Łóżko z baldachimem, na nim śpiący Kosma. Nagle dzwoni telefon. Bohater zrywa się, początkowo nie wiedząc co go obudziło. Sięga ku nocnej szafce, odbiera telefon: Ha... halo?
- Dostał Pan moją wizytówkę. - Pada w odpowiedzi. Głos matowy, pozbawiony emocji. Męski.
Kosma: Słucham?
Głos: Dostał Pan moją wizytówkę. Czym mogę służyć?
Kosma: Bardzo śmieszne... dzwoni Pan w środku nocy... skąd w ogóle masz ten numer?
Głos: To Pan zna mój numer. Dlatego dzwonię.
Kosma: Jesteś chory.- Kosma z trzaskiem odkłada słuchawkę.
Siedzi chwilę kręcąc głowa. Spogląda na zegar z nocnej szafki. 3:14. Znów dzwoni telefon. Kosma ze złością wyrywa kabel z automatu. Kładzie się na łóżku. Trzy obrazki: 1. Spokojnie leży, widok "popiersiowy", z góry. 2. Leży z zamkniętymi oczami. 3. Spoczywa na poduszce, oczy zamknięte, uchylone usta. Klasyczny, senny grymas. Nagle dzwoni telefon. Kosma budzi się zdezorientowany, widzimy niepokój na jego twarzy. Przełyka ślinę, odbiera telefon: H- halo?
Głos: Nadal ma pan moją wizytówkę. Mogę w czymś pomóc, czy nie?
Kosma: Jak to zrobiłeś, dupku?
Głos, z irytacją: Grzeczniej proszę, inaczej nie ma mowy o konsultacji...
Kosma: Lecz się! Dzwonię na policję.- Kosma rzuca słuchawką na widełki. Do pokoju wchodzi Albert i zapala światło: Czy coś się stało? Kolejne koszmary?
Kosma gwałtownie wstaje, zrzucając kołdrę na podłogę. 
Kosma: Gorzej. Tym razem jakiś wariat wydzwania w środku nocy. Która godzina?
Albert, marszcząc czoło: 5:14. Co za wariat? Wezwać policję?
Kosma: Sam nie wiem. Wyłączyłem telefon ale... nadal dzwoni.
Albert spogląda na wyrwany kabel i mówi: Wyłączyłeś, powiadasz? Myślę, że przycisk z boku aparatu by w zupełności wystarczył...
Kosma: Daj spokój, Albert. Chyba tracę rozum...
Albert Podchodzi do swego pracodawcy, po czym kładzie dłoń na jego ramieniu. Mówi: Wezwać...
Kosma przerywa: Kogo? Policję, lekarza? Powiedzą, że zwariowałem. Cholera, chyba zadzwonię do tego specjalisty. Mam tu gdzieś wizytówkę... - Kosma blednie, otwiera usta, na jego twarzy rysuje się maska lodowatego zrozumienia. Albert z niepokojem patrzy na swego chlebodawcę. 
Kosma: Dostałem dziś wizytówkę od Leno. Kontakt do... jakiegoś interpretatora snów...
Albert: Zaraz ja powiem, że zwariowałeś.
Kosma: Dopóki ci płacę, nie wsadzisz mnie do czubków, prawda?
Albert, z uśmiechem: To dla twojego dobra. Co mówiłeś o wizytówce?
Kosma, marszcząc brwi: Leno dał mi wizytówkę osoby, która teraz wydzwania w środku nocy. 
Albert: To chyba tak nie działa...
Kosma: Bardzo śmieszne.
Albert: Może Leno, wiedząc, że nie zadzwonisz, podał kontakt do ciebie.
Kosma, kręcąc głową: No nie wiem. Pewnie masz rację... położę się.
Albert, teraz wyraźnie uspokojony: Świetny pomysł. O której śniadanie?
Kosma, wracając do łóżka: Nie wiem, jak wstaniemy?
Albert, zamykając drzwi pokoju, jeszcze przez chwilę zagląda do sypialni(niczym rodzic po wieczornej wizycie u dziecka) i mówi: Chyba ustaliliśmy, że ja nigdy nie sypiam. Dobry lokaj odpoczywa pracując.
Uśmiech Alberta nabiera pełniejszych kształtów, gdy dodaje: Zostawić zapalone światło, by odegnać potwory?
Kosma, odwracając się w łóżku tyłem do drzwi: Bardzo, kurwa śmieszne.

Koniec sceny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz