niedziela, 27 marca 2016

Niewierny

Już nie udają...



    Dawno, dawno temu darowałem sobie wizyty w kościele. Przez jakiś czas deklarowałem chęć powrotu, gdyby sytuacja wewnętrzna się poprawiła, nastąpił cud w postaci uatrakcyjnienia oferty dla potencjalnych wiernych. Niestety to już nie jest słoma z butów, ani nawet buty ze słomy. Mamy do czynienia ze zleżałym, brudnym sianem, przyklejonym do czarnych sylwetek na powierzchni całego ciała poczciwych księży. Znów dałem się wmanewrować w wizytę z koszyczkiem, coby podlać nieco kiełbasę oraz jajka. Dałem się przekonać obietnicą pyszności, które czekały na mnie w domu. Od razu zaznaczę - pyszności na najwyższym, światowym poziomie, ciasta, żurek, mięso w sosie z buraczkami. Mmm, było warto. Co musiałem znieść przed wyżerką?
    Docieramy pod kościół, przed którym ustawiono namiot oraz stół złożony z ławek szkolnych. I tu pierwsze rozczarowanie... brak jakiegokolwiek obrusu. Gołe, brudne ławki, nawet prosta szmata by wystarczyła. Szybko okazało się też, że na stole nie zabrakło miejsca dla bardziej kluczowych elementów. Trzy, wielkie koszyki na pieniądze od wiernych. Świetnie, Panowie, dziękujemy za subtelność. Domyślam się, że zbieraliśmy na obrus? Taka akcja crowdfundingowa, wrzucicie odpowiednią kwotę, położymy obrus! Doliczymy kilka kolejnych papierków, a rozlosujemy nagrody! Jeśli zapełnicie tacę, użyję więcej wody święconej i pocałuję wasze dzieci! To już tylko jeden krok od sprzedawania odpustu, czy talonu na zbawienie.  
    Podobała mi się reakcja samych wiernych na przybycie pewnego mężczyzny. Dotarł on na końcówkę tury, gdy ksiądz już pomachał palemką i podtopił udekorowane koszyczki. Starsze Panie ciasno oplatały stół, uniemożliwiając dotarcie ze stroikiem. Mężczyzna spróbował uprzejmie:
- Przepraszam... 
I przeciskał się delikatnie ku stołowi. 
- Już polane!!! Za późno!!!
Ostro zawołały jednym głosem zgromadzone kobiety. Dźwięk ten zawierał w sobie oburzenie, reprymendę, wyższość i nienawiść.
Facet z półuśmiechem, konsekwentnie próbował swych sił:
- Ok, ale ja sobie tylko tam postawię koszyczek. Mogę, prawda?
I dopiął swego, ścigany, zbiorowym, piętnującym spojrzeniem.
Nie kupuję tego. Apeluję jednocześnie do rodzin, darujcie sobie kościół katolicki. Nie ciągnijcie dzieci, znajdźcie inny obrządek, gdzie duchownym jeszcze się chce. Skończmy z polskim "na kolanizmem". Naprawdę są alternatywy...
    Na koniec anegdota prosto z rodzinnego stołu. Ksiądz chodzi po kolędzie, wujek mojej dziewczyny wręcza księdzu kopertę, w której znajduje się 20 zł, duchowny zagląda i kręcąc głową oponuje.
- Nie, nie trzeba.
Na co wujek:
- Ale to nie dla księdza przecież. Na kościół daję. 
Wziął, a uszy piekły go tak bardzo, że nie potrzebował czapki. 
Krzyżyk na drogę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz