czwartek, 30 stycznia 2014

Pozdrowienia z obcego lądu...

Na którym żyje się lżej...




    Wspólne cele. Wzajemna pomoc, radość dzielona w towarzystwie. Inteligentne dysputy, polemiki pełne kontrargumentów z najwyższej półki. Lekka praca, sowite wynagrodzenie, jasne oczekiwania, ocean tolerancji. Wspólnota. I ten zaraźliwy szeroki uśmiech przenikający z ust do ust. Znajome klimaty? Wątpię. Tego wciąż nie uświadczymy w kraju nad Wisłą w nadmiarze. Ewentualnie namiastkę skrytą w rezerwacie wyobraźni, we śnie, nad ranem, tuż przed brutalnym przebudzeniem. Wstając z łóżka musimy przygotować się do konfrontacji z inną, dziką rzeczywistością. Niektórzy z nas opuszczą swe domy po to by toczyć nierówną walkę z głupotą. W niewielkiej potyczce bierzemy udział także i my, pracownicy infolinii. Przegrywamy tę bitwę. Wycofujemy się na z góry upatrzone pozycje, z każdą chwilą tracimy grunt pod nogami. Pętla głupoty się zaciska. Nie dalej jak wczoraj, OD (osoba dzwoniąca), została poproszona o przesłanie zdjęcia uszkodzonej matrycy (ekranu) laptopa abyśmy mogli rozpoznać, czy mamy do czynienia z usterką fabryczną, czy też uszkodzeniem mechanicznym (wtedy gwarancja nie wchodzi w grę). Wszystko niby jasne, OD przysłał zdjęcie, a jakże. Zamkniętego, złożonego laptopa. Serio? Naszym rentgenowskim wzrokiem dostrzeżemy ekran poprzez obudowę? Chyba jesteśmy przeceniani. Tego nawet Superman nie potrafi. W jaki sposób możemy odpowiedzieć takiej osobie, by nie ujawnić złośliwości, nie parsknąć śmiechem? Wyczerpują nam się opcje. Może niedługo, ubiegając się o podobną pracę, napotkamy na ścianę wygórowanych oczekiwań, wzrosną wymagania wobec potencjalnego konsultanta,  pracodawca zażąda nadludzkich mocy? Co najmniej dwóch, trzech. Nie potrafisz czytać w myślach przez telefon? Naprawianie sprzętu za pośrednictwem zaklęcia sprawia ci problem? I ty chcesz pracować w call center? Może chociaż widzisz to co OD? Nie? No to spadaj, nie ma tu dla ciebie miejsca. Spróbuj w spożywczym, a nie zaraz, nie masz własnej kasy fiskalnej? Nie produkujesz papieru z własnych włosów, to jak chcesz drukować paragony? Jaja sobie robisz, nie ma dla ciebie pracy w tym kraju.
    Na koniec ciepłe pozdrowienia dla klienta, który określił się mianem ambasadora firmy S******. Dlaczego? Cytuję: "Mam dużo telefonów, komputerów i drukarek waszej marki. Grubo za ponad 100 tysięcy złotych. Można by mnie więc nazwać ambasadorem firmy S******."
Można by, czemu nie? Natychmiast złożyłem pokłon, szkoda, że przez telefon tego nie zauważył. Pan AMBASADOR. Chciał, byśmy olali zasady przyjmowania sprzętu na gwarancję i potraktowali go indywidualnie. Cóż, może gdyby dotknął mojego czoła, pobłogosławił, zaprosił do swojego kraju, tfu, marki, którą reprezentuje, wtedy potraktowałbym go poważnie. Może.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz