czwartek, 13 sierpnia 2015

Po sąsiedzku!

Nie… bo nie!





   Nieopodal mojego aktualnego miejsca zamieszkania znajduje się całodobowy punkt xero. Pełen zakres - drukowanie, laminowanie, różne rodzaje nośników, raj dla sumienia studenta kopiującego notatki, do których i tak nie zajrzy. Złośliwy los umieścił wspomniany punkt dobrodziejstwa na terenie prowizorycznie ogrodzonego podwórka, przy którym przyszło mi rezydować. Kloc mieszkalny dzieli z ową drukarnią, poza wspólnym placem, również zamykaną na zamek magnetyczny furteczkę. Nie ona jest jednak głównym bohaterem dzisiejszego narzekania, a kartka umieszczona na powierzchni owych drzwi wejściowych. Owa wiadomość legitymuje się następującą treścią: Prosimy zamykać furtkę.To wszystko. żadnych dodatkowych warunków, dyspens, szczególnych okoliczności, gróźb. Ot prosta, obywatelska prośba pozwalająca mieszkańcom zachować iluzję bezpieczeństwa i komfortu. Na próżno, apel notorycznie trafia kulą w płot. Gdyby mnie ktoś zapytał o nadrzędny, głęboki cel zamykania owej nieszczęsnej furty, odpowiedziałbym: 
Nie wiem po co. Nie znam przyczyny. Co nie zmienia faktu, że spełnienie, było nie było, prośby lokalnej społeczności naprawdę nic nie kosztuje poza prostym ruchem ramienia i nadgarstka. Jaki jest czynnik powodujący zaniechanie? Przekora niezamykających? Ponownie - zwykła ludzka bezmyślność, lenistwo? Złośliwość, strach przed zamknięciem? Pseudo kozactwo w stylu - Cha! Nikt nie ograniczy mojej wolności, prędzej piekło zamarznie, niż ja zamknę tę furtkę!
Ostatnio, wespół z bojową towarzyszką, zaczailiśmy się na potencjalnego Zaniechacza. Wyszedł przez furtkę oraz na przeciw naszym oczekiwaniom zarazem. Wywiązał się taki oto dialog:

BT (Bojowa Towarzyszka):
- Hej, człowieku, nie zamknąłeś furtki!
KZ (Koleś Zaniechacz):
- Xero jest do 20! (Krzywo i nie na temat. Równie dobrze mógł odpowiedzieć: W Paryżu jest teraz 16 stopni. I ani jednej chmurki na niebie! Doprawdy zadziwiająca wyobraźnia…)
N(Nieudacznik, czyli ja…):
- Słucham? To nie ma znaczenia. Jest prośba, trzeba zamykać.
KZ:
- Punkt xero jest do 20! (Mój wewnętrzny człowiek/absurd poczuł się zawstydzony. W jaki sposób obalić takie argumenty? Wyobrażam sobie podobną sytuację:
- Hej, to moje miejsce, proszę spojrzeć na bilet.
- Supermarket jest czynny w niedzielę do 21.
- No tak, przekonałeś mnie. Poszukam innego miejsca.
N (pokazuję jak się zamyka):
- Proszę zamykać tę furtkę...
Koleś Zaniechacz poszedł sobie, a na twarzy jego nie zagościło zrozumienie. Nawet przez mgnienie oka. Myślę, że zbliżony mechanizm działa, gdy ludzie porzucają śmieci na cmentarzach pod napisem:
Śmieci prosimy wyrzucać do kontenerów.
Zgadliście, skłaniam się ku teorii, wg. której powodem jest totalna bezmyślność i brak poczucia przynależności do społeczeństwa. Zaniechaczu, proszę, zastanów się następnym razem i spełnij prostą prośbę okolicznych mieszkańców, uszanuj potrzebę bezpieczeństwa. A teraz szybko. Plastikowa butelka mi ciąży, a chyba widziałem dorodny znak dotyczący jakichś śmieci, czy kontenerów. Nie wiem, nie chciało mi się tego czytać, na wszelki wypadek położę śmieć pod tabliczką, KTOŚ posprząta...



4 komentarze:

  1. tzw. "gadaj z d*** to Cię osra" :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Interesująca zależność ;).

    OdpowiedzUsuń
  3. Powodem nie zamknięcia furtki nie mógł być „brak poczucia przynależności do społeczeństwa”. Ja właśnie takiej przynależności nie odczuwam, a stan ten obliguje mnie nie tylko do grzecznego zamykania wszelkich furtek czy drzwi, ale też do tego by strząchnąć proch ze swych stóp i nawet nie obejrzeć się za sobą. Oczywiście widząc otwartą furtkę, nie dostrzegając jednak prośby wypisanej na kartce, mógłbym znaleźć się w sytuacji opisanego przez Pana człowieka. Wówczas przeprosiłbym za swą niespostrzegawczość i najciszej jak można zamknąłbym furtkę, a następnie otrzepał sandały. Ta ostatnia czynność jak wiadomo nie oznacza pogardy dla gospodarza domu, ani poczucia jakiejkolwiek wyższości nad nim, ale zapewniam Pana że lepiej byłoby gdyby w jedną tylko godzinę tysiąc złośliwych Zaniechaczy przekraczało próg tego obejścia, niż opuścił je chociaż jeden taki, który za bramą czyściłby swoje buty.

    OdpowiedzUsuń
  4. Opisywany recydywista miał okazję i pełne prawo zarówno do przeprosin jak i do uprzedniego popełnienia błędu. Niestety sytuacja go przerosła i nie wykorzystał szansy. Niemniej zdaję sobie sprawę, iż próba, którą zanalizowałem z racji jednocyfrowej ilości osób badanych może nie być reprezentatywna. A owe sandały, żywię nadzieję, że nie znajdują się w zestawie z białymi skarpetkami ;). Od tej pory będę poszukiwał oznak występowania w społeczeństwie osobników otrzepujących buty. Kto wie co odkryję wśród obcego kurzu...

    OdpowiedzUsuń