piątek, 21 marca 2014

Czerwona Planeta

Pustynia?



  W dzisiejszych czasach tworzenie gier komputerowych to poważny biznes. Największe produkcje typu triple A (mainstream, ogromne budżety) są finansowane milionami dolarów. Nadal filmy przeważają, lecz super - produkcje pokroju GTA V swoim budżetem przyćmiewają niejeden obraz made in Hollywood. W natłoku growych potentatów łatwo przegapić perełkę. Owszem ostatnimi czasy mierzymy się z boomem na tzw. indyki (gry niezależne) na PC, jednak to tylko potęguje chaos. Wśród wspomnianych twórców "podziemnych" mamy wszak liczne gwiazdy, o których media branżowe piszą niemal codziennie. Piwniczny mainstream, niezależni potentaci. Czasem więc pojawia się produkcja, o której nie mówi się prawie wcale. Brzydkie kaczątko, nieznane w świecie AAA, skulone pod ziemią, przykurzone, zapomniane już na starcie. Nie znajdziemy średniej ocen na Metacriticu, budżet całości i skład osobowy ekipy są równie niskie, co szanse na odniesienie rynkowego sukcesu. A jednak czasem warto się schylić i zanurzyć w wirtualną rzeczywistość oferowaną przez niepozorną produkcję. Jedną z takich gier jest Mars: War Logs. 
  Budżetowy erpeg w stylu Mass Effect (kamera, sf, momentami - dekoracje, podobny system "znajdziek") z walką przypominającą Wiedźmina drugiego? Do tego niezła fabuła, lokalne problemy jednostki, raczej nie uratujemy świata - tylko własny tyłek. Niezła, klimatyczna grafika, akcja rozgrywająca się na Marsie, kompetentne uniwersum SF. Mało? Wyrazisty, interesujący i dwuznaczny bohater, wybory moralne, niezłe lokacje, w miarę zróżnicowane questy, atmosfera zaszczucia, parszywe więzienie, ucieczka. Podwójna narracja, niezłe dialogi... I ten wspaniały klimat. Post -  apokaliptyczny, tyle, że bez udziału wyświechtanej wojny jądrowej. Mutanci, zamordyzm, dobry, satysfakcjonujący system craftingu, immersyjna walka, tony grywalności. Klarowny, ciekawy rozwój postaci, niska cena. Czy to naprawdę możliwe? Czyżby brzydkie kaczątko okazało się po wnikliwszej inspekcji urodziwym łabędziem? Moim zdaniem a jakże. Wady? Jasne, szereg drobiazgów, jednak jeśli erpeg wciąga i ma niegłupią fabułę oraz interesujące postaci - wchodzę w ciemno. Mam gdzieś techniczne mankamenty, specyficzną pracę kamery podczas walki, mało szczegółowe modele postaci... kogo obchodzą podobne drobiazgi? Dobrej książki nie oceniamy po jakości druku i okładce. Warto? Zdecydowanie polecam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz