sobota, 21 września 2013

Ekologiczna Riposta

Szacun...


    Ostatnio ekologia częściej pojawia się w mediach. Wszystko za sprawą zmian w procedurze segregowania odpadów. Zmniejszyła się ilość pojemników, większość odpadów wyrzucamy teraz razem, w odpowiednich konfiguracjach. Niestety w mojej dzielnicy nadal stoją pojemniki ze starym podziałem, co idealnie pasuje do polskiej opieszałości i "tumiwisizmu". Wyrzucaj jak prosimy ale... nie masz gdzie i jak. Super. Co ciekawe sklep, w którym przyszło mi wylewać ostatnie poty, również zainteresował się ekologią. A może bardziej ekonomią? Wprowadzano torebki dostępne tylko za opłatą. Niestety zrobione z plastikowych drzew. Ekologia pełną gębą. Nawet nadrukowano grafikę takiego drzewa na reklamówce. Ciekawe gdzie takie rosną? Podobno skład plastiku uzupełniono o jakiś czynnik chemiczny, który pozwoli rozpuścić się reklamówce w szybszym tempie niż w ciągu kilkuset lat. Bodaj w  miesiąc. Korci mnie by wziąć jedną, położyć gdzieś na balkonie i sprawdzić po 30 dniach czy coś się stało. Może trzeba zapewnić odpowiednie warunki? Podlewać, posadzić w ziemi, doglądać? A może automatycznie po miesiącu torebka ulegnie nagłej dezintegracji? Ciekawe czy z zawartością...  Najlepiej sprawę skomentował wczoraj pewien klient, który jak mawiają anglojęzyczni: "Made my day". Stałem na kasie, nieopodal mnie była jeszcze dwójka pracowników płci pięknej. Podchodzi klient, Pan koło pięćdziesiątki, kupował chyba jakieś czasopisma, nie pamiętam. Standardowa gadka, nabijam towary na kasę oraz zadaję sakramentalne pytanie:
- Doliczyć torebkę za 20 groszy?
Na co usłyszałem klienta, mówiącego z kamienną twarzą:
- CH-W-D-P.
Koleżanki wprawione w stan konsternacji, lekko się speszyły. Na jednej twarzy ukazał się cień uśmiechu, drugiej rysy wykrzywił delikatny szok. Choć Pan wyraźnie mnie zaskoczył, postanowiłem zachować spokój, przeszedłem na żartobliwy ton i wydobyłem z siebie następujące słowa:
- Ale przez samo "h", czy "ch"?
Klient wyraźnie się zamyślił, po czym odparł:
- Przez "ch".
Pomyślałem sobie, że mam do czynienia z niezłym świrem, który przynajmniej radzi sobie z ortografią. Dalej wymieniliśmy jakieś zdawkowe aluzje co do wulgarności skrótu, którym Pan się posłużył, a stężenie absurdu sięgało już zenitu, kiedy to klient dobił nas wyjaśnieniem swojej wypowiedzi. 
- CHowam-Wszystko-Do-Plecaka.
Wkręcił mnie dokumentnie. Zniszczył, połknął, przeżuł i wypluł. Potem ładnie i kulturalnie nas pożegnał, a ja umarłem ze śmiechu. Kolejny raz dziękuję za garstkę szaleństwa, którym obdarzają mnie podobni ludzie. Oby było was jak najwięcej, Szacun!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz