czwartek, 12 czerwca 2014

Zakupy, czyli + 7 do zasobów lodówki i - 1 rower

Imperium złomu



  Do okolicznych sklepów zwykłem docierać jako cyklista - amator, podróżujący ubogim krewnym, namiastki roweru - złomem na dwóch kołach. Jedną z niewielu zalet wspomnianego środka lokomocji jest fakt, iż koła te w istocie są okrągłe. Wśród typowej architektury nie zabrakło również łańcucha, pedałów (zachowanych mniej więcej w 3/4), krzywej samo - skręcającej kierownicy, oraz obluzowanego, zamortyzowanego za pośrednictwem białej szmaty, błotnika. Istne cudo, postrach szos. Obdrapana farba, logo firmy krzak oraz puste, połamane miejsce na bidon wzbudzały zachwyt gapiów już od wielu lat. Co drugi przechodzień odwracał się z zazdrością. O latach wspomniałem nie bez przyczyny, rower liczył sobie ponad dekadę, przeżył wiele usterek, które wywołałem  swą kolarską ignorancją. Jeszcze kilka wiosen i mógłbym legalnie wychylić parę piw ze swoim składakiem, nawet w Wielkiej Brytanii. Niestety ktoś brutalnie pokrzyżował nasze plany. Miejscowa szajka złomiarzy zagięła parol na najszybszy rower stolicy. Podejrzewam, że obserwowali mnie już od dawna. Nierzadko jeździłem na zakupy, wracając z torbą obładowaną żywnością, wprost na ramieniu, a piękny, wysłużony jednoślad wytrzymywał nasz połączony, zacny ciężar. Teraz rozumiem  podziw, który pewnikiem wzbudzałem na ulicy. Zorientowałem się jednak zbyt późno jak wspaniałym pojazdem dysponowałem. Ten pechowy dzień przypominał inne, szare i nieciekawe doby. Odbyłem szereg podobnych wypraw, bez najmniejszych problemów. Do czasu, kusiłem wszak los. Dojechałem pod Lidl, zaparkowałem niedbale i udałem się do środka przybytku. Uzyskawszy sprawunki, opuściłem sklepowe podwoje i trafiłem w sam środek koszmaru. Miejsce parkingowe było puste! O zgrozo, jak mogłem być tak lekkomyślny? Przecież mobilna kupa złomu to największy skarb dla polskiej szajki złomiarzy... gdybym mógł cofnąć czas. Niestety, rzeczywistość skopała mi tyłek, następnym razem śmieci będę trzymał pod kłódką. Kolejny raz zaskoczyła mnie absurdalna, lokalna rzeczywistość. Realia, w których Polak ukradnie WSZYSTKO. Bo tak, bo mogę, a sprzedam na złom. Może przegapiłem moment, w którym mój rower stał się Vintage? Mogłem zostać Hipsterem... Najgorsze w całej sytuacji jest to, że wracałem potem do domu na piechotę. Sam nie wiem, czy dominującym uczuciem jest niedowierzanie, czy zaskoczenie. Gdzieś pod koniec pojawia się krzywy uśmieszek i żal do społeczeństwa. Ciekawe co będzie następne? Chusteczki higieniczne, pozostawione na stole? Butelka wody w kieszeni? Czekam na szajkę kradnącą kwiaty z doniczek, albo same doniczki. Polecam kradzież skarpet, koszy na śmieci, blaszanych dachów, nie ograniczajcie się tylko do rowerów. Jeśli już w okolicy supermarketu macie swój rewir, proponuję podwędzić kilka wózków sklepowych, solidny zarobek nieprawdaż? A po drodze możemy spakować jeszcze kilka drobiazgów. Kiedy wezmą się za drzwi w miejscach publicznych? Klamki, wieszaki na ubrania, szuflady? Boję się włączać dziennik, może już kradną fragmenty schodów, czy latarnie? Cóż, pora kończyć, lodówka prawie pusta, a sklep daleko, a trzeba docierać na piechotę. Butów mi chyba nie ukradną, prawda? 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz